Staracie się. Zakładacie profil, dopieszczając go w najmniejszym szczególe. Przyciągający uwagę opis i zmysłowe zdjęcia, które tę uwagę mają zatrzymać na dłużej. Później wymiana wiadomości, może spotkanie „na kamerkach”. Później spotkanie zapoznawcze. Jest chemia, czujecie to. Nie możecie doczekać się drugiej randki, bo przecież ta pierwszą była obietnicą czegoś niezwykłego. I nagle…
NIC
Jedno wielkie gówniane „nic”. To „nic” ma wiele odmian, albo:
- po intensywnej wymianie wiadomości, nawet nie dochodzi do wyjścia „na kawkę”. Kompletna cisza w eterze.
- po pierwszej randce nie następuje kolejna. I tu też powtórka z rozrywki – całkowity brak odzewu.
- po spotkaniu, kiedy znajomość przeszła na wyższy łóżkowy level, również kontakt się urywa.
Hasło „brak odzewu” można równie dobrze zastąpić „genialna wymówka”, w stylu:
- Łoś niespodziewanie wyskoczył mi na drogę, muszę się uspokoić. Nie przyjadę (to przykład z naszego życia)
- Siostra nagle mi zachorowała, muszę zaopiekować się jej dziećmi.
- Nie mam dzieci, ale kuzyn w rodzinie ma gorączkę, więc muszę być w gotowości.
- Auto nie odpaliło, nie mam jak dojechać (pal licho, że wcześniej było wspominane, że wszyscy mieszkacie w centrum miasta, ale komunikacja publiczna to dla niektórych ciężka rzecz).
I tak te wymówki można mnożyć i mnożyć. Wszak ludzka wyobraźnia nie zna granic. Dlaczego ludzie tak robią? Bo nie potrafią grać w otwarte karty. Tworzą wydumane historie na własny temat, a gdy przychodzi weryfikacja z rzeczywistością, to uciekają z podkulonym ogonem. Później nie mają nawet odwagi napisać kulturalnie, jaki był prawdziwy powód ich nieobecności, tylko albo milczą, albo kasują konto i kilka dni potem zakładają nowe, z nadzieją, że nikt się nie połapie w ich zmyślnej grze.
Kiedyś jedna para nie przyszła na umówione spotkanie. Przez długi czas się nie odzywali, a dopiero po kilku miesiącach napisali do nas, że przepraszają, że nie przyszli, ale oni widzieli nas z daleka i wydaliśmy im się „za fajni”. Rozumiecie to? Bo my nie. Innym razem wystawił nas singiel. Wynajęliśmy apartament, a on na godzinę przed napisał, że jednak nie dotrze, ale że oczywiście zwróci nam koszt noclegu. Taaaa… Przelew chyba robił gołębiem pocztowym z zaburzoną orientacją w terenie. I podobnych sytuacji przerobiliśmy w życiu kilka, jak nie kilkanaście.
Inna perspektywa
Na samym początku naszej przygody ze swingiem, mocno się tym przejmowaliśmy, ale po kilku takich zdarzeniach, zmieniliśmy myślenie. Skoro ktoś nie przyszedł, to lepiej, że wycofał się na tym etapie, aniżeli miałaby nastąpić niezręczność podczas erotycznego zbliżenia. A my, zamiast uznawać wieczór za stracony, wręcz przeciwnie – szliśmy szaleć w miasto, ciesząc się z małżeńskiej randki. Nawet dwa razy udało nam się wrócić do hotelowego pokoju w większym towarzystwie. Najlepsze akcje, to te nie planowane.
Tylko najgorsze w takich sytuacjach jest to, że gdy ktoś nam odmawiał, to zastanawialiśmy się, czy coś z nami jest nie tak. Pomimo, że uważamy się za atrakcyjnych i zadbanych ludzi (choć wiadomo, że każdy ma swój kanon urody), komunikację werbalną, jak i niewerbalną mamy całkiem opanowaną, to kiedy jest się wystawionym do wiatru, to poziom samooceny oraz pewności siebie spada do zera. I wtedy chce się zrezygnować ze wszystkiego: z zaplanowanych wyjść i wyjazdów „w klimacie”, z umawiania się na randki… Po prostu wrócić do stanu „przed”.
Co wybierzesz?
I tu są trzy opcje do wyboru:
- Całkowita rezygnacja ze swingowania (chociaż jak raz się posmakowało wymiany ciał, to ten smak zostaje w duszy na zawsze).
- Przerwa i chwilowe oderwanie się od tego świata (przedział czasowy nie jest tu jednoznacznie określony. To się czuje, kiedy chce się powrócić).
- Pójście za ciosem i nie przejmowanie się, tym co było, z otwartością na to, co nastąpić może.
Wielokrotnie wspominaliśmy, że swing to huśtawka emocji. Jednego wieczoru możecie czuć się niczym królowe i królowie nocy, drugiego zaś – jak podnóżek na spocone nogi. Czy warto wystawiać swoje serducho na takie skoki adrenaliny? Na to pytanie sami musicie sobie odpowiedzieć.
Z Erykiem przeżywaliśmy wiele swingerskich rozterek, niejednokrotnie zastanawialiśmy się, czy w ogóle pasujemy do tego środowiska. Ale jakby nie było – każde doświadczenie czegoś uczy i każde doświadczenie jest „po coś”. To, co w danej chwili możemy traktować w kategoriach porażki, za kilka miesięcy może być bardzo pomocną wskazówką dla intuicji, aby czegoś nie robić, bądź przeciwnie – podjąć ryzyko.
Jeżeli głowa jest otwarta na nowe doznania, to nie warto się zniechęcać. Tak jak z egzaminem na prawo jazdy, kiedy oblejesz za pierwszym razem i nie zapiszesz się od razu na kolejny termin, to nikłe są szanse, że ponownie siądziesz za kierownicą. Pytanie – czy chcesz prowadzić i poczuć niezależność czy wiecznie zajmować miejsce pasażera?
Tekst: Luiza
Fot.: ElisaRiva/Pixabay
Przeczytaj: https://swingwithme.pl/pulapki-swingu/
___
Teraz Twoja kolej! Dołącz do naszej swingerskiej społeczności!
Facebook: https://www.facebook.com/SwingWithMeBlog/
Grupa na FB: https://www.facebook.com/groups/164573377243615
Discord: https://discord.gg/sthJtZnXfZ
Instagram: https://www.instagram.com/swingwithme_blog/
Zbiornik: https://zbiornik.com/Swing_with_me_blog
Newsletter: https://swingwithme.pl/newsletter/
___
Jeżeli masz ochotę wspierać nas w tym, co robimy – to możesz zrobić to tutaj:
Dziękujemy!