Site Loader

Jakby się nie starać – nie dogodzisz. Innym nie dogodzisz. A jak, mimo wszystko będziesz starać się dogadzać innym, to nie dogodzisz sobie. Co wybierzesz?

Masz 18 – 19 lat, stoisz przed życiowym wyborem – który kierunek studiów wybrać? Praktyczny, „przyszłościowy”, a może ten dyktowany sercem i pasją? Serce wskazuje kompletnie inną drogę, niż tę wytyczoną przez rodziców/nauczycieli/znajomych. Uciszasz swój głos, marnujesz 5 lat. Przez te lata świat się zmienia w tempie błyskawicznym. To, co miało być przyszłościowe zostało przez przyszłość zepchnięte do przeszłości. Coś, co miało być twoim zadaniem, robią roboty/boty/algorytmy. A ty musisz szukać siebie na nowo.

Masz 25 – 30 lat – to przecież idealny wiek na szukanie żony/męża i natychmiastową produkcję dzieci, bo wtedy „jajeczka i plemniki są najlepszej” jakości. Na horyzoncie, póki co brak odpowiednich kandydatów i kandydatek, więc się bawisz, testujesz, eksperymentujesz. Wkrótce albo zostaniesz nazwana kurwą, albo że jako facet jesteś niewyżyty, ale musisz się wyszaleć.

Masz 20 – 40 lat – jeżeli znajdziesz swoją miłość, to od razu wścibska rodzinka będzie cię wypytywać o datę ślubu, bo przecież rodzina dawno się nie widziała na jakimś spędzie, a wesele to idealne rozwiązanie, bo i wódki można się napić i po gębie sobie dać za krzywdy minione. Więc ulegasz presji, rezerwujesz datę, wysyłasz zaproszenia z prośbą o potwierdzenie przybycia. Jedni mają to w dupie i w ogóle nie potwierdzają, inni potwierdzają, ale w ostatniej chwili odwołują, bo przecież nic się nie stanie z tego powodu. Na ślub przychodzą, ci, dla których twoje szczęście jest naprawdę ważne, albo o czym wspominałam wcześniej – chcą się wódki napić i liczą na mordobicie, o którym będzie można później opowiadać sąsiadom na dzielni. Oczywiście swoją, podkoloryzowaną wersję.

Ślub za tobą, liczysz na chwilę ciszy. Nic bardziej mylnego. Po miesiącu ciotki będą się niepokoić, że jeszcze nie ma żadnych wieści o „bombelku”, no bo jak to prokreacja bez kreacji nowego życia? Wszystkim tęskno do papuśnych policzków i rozkosznych gagu-gaga. Dwie kreski na teście. Euforia. Przez kilka miesięcy matka będzie na piedestale, ojciec będzie w cieniu. Obydwoje będą straszeni widmem nieprzespanych nocek, kolek, biegunek i różnorodnych wydzielin, będących wszędzie. Dzień porodu zmieni wszystko. Matka zepchnięta na boczny tor, już nie jest najważniejsza. Wykonała swoją misję, teraz najważniejszy jest bobas. Matka dołącza do cienia ojca. Ponoć razem lepiej. Ponoć, bo potem okaże się, że początki rodzicielstwa są tak naprawdę synonimem samotności. Ci co deklarowali pomoc, zniknęli. Wiadomo, każdy ma swoje życie, ale z uwielbieniem wtrąca się w życie innych. Gdy bombelek nieco podrośnie, zaczyna się lawina pytań o drugie, bo przecież jedno będzie egoistyczne, rozżalone, nie potrafiące się dzielić. Chodzące samo zło. Dwójka to taka ładna, optymalna, symetryczna cyfra. Ale, jeżeli marzysz o większej rodzinie, to spokojnie, poczekaj na łatkę dziecioroba oraz patologii okradającej państwo na 800+.

***

Masz 40+ lat – jesteś singlem/singielką. Bo taki był twój wybór, albo tak po prostu życiowy scenariusz został skonstruowany. Nie chcesz być z byle kim, tylko dla zmiany statusu związku na portalu społecznościowym. Bo życie w pojedynkę daje ci szczęście, niezależność, decyzyjność. Za swoimi plecami jesteś nazywana starą panną albo wiecznym kawalerem z zadeklarowaną wizją przyszłości – taka/taki sobie życia nie ułoży…

Masz 40+ lat – właśnie się dowiedziałaś/dowiedziałeś, że zostaniesz rodzicem. Skaczesz z radości, bo tyle na to trzeba było czekać. Tyle niepewności, wypłakanych łez w poduszkę, setek czystej wypitych w barach na uciszenie pustki. Ale jest, nagle jest! Co usłyszysz? Że to już za późno, że to egoistyczne posiadanie dzieci w tak dojrzałym wieku oraz wypowiadane „z troską” – oby tylko urodziło się zdrowe…

Masz 18+ lat – masz w sobie odwagę do rozpoczęcia poszukiwań swoich pragnień, upodobań, potrzeb, do urzeczywistniania fantazji nie dających spać. Chcesz wyznaczać granice przez próbowanie, smakowanie. Ciało jest instrumentem do wygrywania pięknych melodii. Czasami ty na nim grasz, czasami inne dłonie dotkną strun pożądania, wydobywając nieznane dźwięki. Czujesz, że żyjesz w zgodzie ze sobą, czujesz, że jest ci dobrze.

I tego się trzymaj, proszę. Nie daj sobie wmówić, że masz oddychać, funkcjonować, pieprzyć się, tylko w określonych miejscach, w określonym czasie i wyłącznie z określonymi ludźmi. Jesteś wyborem, jesteś decyzją, jesteś sobą.

Wiem, że to brzmi nieco patetycznie, ale do szału doprowadza mnie, jak ktoś próbuje mi dyktować co, i jak mam robić. Według większości przypadkowych czytelników trafiających na blog, jestem bezdzietną kurwą, puszczającą się na lewo i prawo z przymusu męża i z traumatycznych przeżyć z dzieciństwa. Czy taka jest prawda? Zdecydowanie nie, ale nie chce mi się tego tłumaczyć po raz kolejny. Mam wszystko, co mi jest do szczęścia potrzebna i mam chęć oraz siłę o tym szczęściu mówić głośno. A inni niech zazdroszczą, skoro taka jest ich wola.

Inspiracją dla tego tekstu, był artykuł:

https://businessinsider.com.pl/wiadomosci/mam-40-lat-nie-mam-meza-ani-dzieci-i-nie-potrzebuje-twojego-wspolczucia/j59eljb

Tekst: Luiza 

Fot.: AI na podstawie autorskiego opisu

PRZECZYTAJ: https://swingwithme.pl/nie-mow-mi-co-mam-robic/

 

___

Teraz Twoja kolej! Dołącz do naszej swingerskiej społeczności!

Facebook: https://www.facebook.com/SwingWithMeBlog/

Grupa na FB: https://www.facebook.com/groups/164573377243615

Discord: https://discord.gg/sthJtZnXfZ

Instagram: https://www.instagram.com/newswingwithme/

Zbiornik: https://zbiornik.com/Swing_with_me_blog

Newsletter: https://swingwithme.pl/newsletter/

___

Jeżeli masz ochotę wspierać nas w tym, co robimy – to możesz zrobić to tutaj:

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Niech inni też się o nas dowiedzą :)

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *