Skoro swing opiera się wyłącznie na fizyczności, na bezmyślnej wymianie ciał, to po co właściwie szukać w nim czegoś więcej? Szybkie bzyku bzyku i po krzyku. I w kolejny weekend to samo. Bez żadnego zaangażowania.
Czyżby?
Swing ma wiele, fascynujących odmian. My też nie delektujemy się wyłącznie jednym smakiem, ale próbujemy, testujemy, odkrywamy na nowo. Bo kto powiedział, że coś spróbowane raz, przy następnej próbie, musi oddziaływać na nas tak samo? Każde swingerskie doświadczenie nas zmienia, uczy, ewoluuje w umyśle. Myślowe furtki otwierają się i zamykają. Nawet cielesność nie jest w tym punktem stałym, gdyż ona też przemienia swoją wrażliwość, wraz z ilością kolagenu w tkankach.
Swoją przygodę ze swingiem zaczęliśmy od wizyty w klubie. Owszem, ta eksploracja nieznanych zakamarków seksualności wywołała w nas tak falę podniecenia, że już na pierwszej imprezie przekroczyliśmy jedną z granic. Na następnym wydarzeniu – przekroczyliśmy jeszcze jedną, co nieco zachwiało naszym związkiem, ale dzięki rozmowie prędko wyszliśmy na prostą.
Klubowo
Kluby dają poczucie anonimowości, stwarzają niepowtarzalną aurę tajemniczości, niedopowiedzeń, ekscytacji. Łatwiej w nich zawiera się znajomości, bo przecież z założenia każdy jest tutaj w wiadomym celu. W klubach nie szuka się przecież kogoś do małżeństwa (choć znamy kilka przypadków, gdy ludzie poznali się w klubie albo na portalu swingerskim, a później powiedzieli sobie oficjalne TAK), ale do przyjemności. I w tym wszystkim musi być „chemia”.
Nie pójdziemy z kimś „dalej”, jeżeli chociażby podczas wymiany zdań przy barze, nie zaiskrzy. Musi być to „coś”. Coś, co sprawia, że przy tej osobie/parze czujemy się swobodnie, śmiejemy się i dosłownie mamy ochotę rozebrać. To nie muszą być egzystencjalne dialogi o nicości bytu na ziemi ani rozmowy o życiu prywatnym (gdyż prywatność powinna być… prywatna), ale zwyczajnie nadzwyczajne rozmowy o przeżytych historiach ze swingiem w roli głównej, albo o niedawno obejrzanym filmie czy przeczytanej książce. Niby banalne, ale wbrew pozorom – bardzo odkrywcze. Bo jak jest ta iskra przed, to i później jest fajnie. Jeżeli nie zaiskrzy na początku, to w łóżku będzie jedynie gorzej. Przekonaliśmy się o tym wielokrotnie, gdy podczas pierwszych imprez, robiliśmy typowy błąd nowicjuszy – decydowaliśmy się na zrobienie czegoś „dla zasady”, albo że „nie wypada odmówić”. I to nas cholernie dobrze nauczyło mówić „nie”, kiedy coś się gryzło z poczuciem własnego komfortu. Dziś z tym nie mamy żadnego problemu.
Czy zdarza nam się zapomnieć, z kimś nieznanym? Tak. Na przykład, kiedy ktoś się pyta czy może dołączyć. Wtedy następuje błyskawiczna analiza, jego fizyczności, czy jest dla nas atrakcyjna. Podkreślamy, że dla nas, bowiem każdy ma swój kanon urody. Nie oszukujmy się, że jest inaczej. My też mamy świadomość, że nie musimy się wszystkim podobać. Rozumiemy to i szanujemy. Tak naprawdę w swingu następuje nieustanna ocena, analiza różnorodnych danych i wypadkowa wszystkich czynników świadczy o tytułowej chemii lub jej braku
Kameralnie
Nie wyobrażamy sobie spotkania w apartamencie, z kimś do kogo nie czulibyśmy żadnego przyciągania. Dlatego tak istotnym jest wcześniejsze spotkanie, zweryfikowanie czy jest ten magnetyzm czy go nie ma. Bo jakby to miało inaczej wyglądać? Przychodzicie wszyscy do wynajętego pokoju, jakieś alko na wejściu na rozluźnienie atmosfery, pada hasło „do łóżka”! I wszyscy na zawołanie zdejmują ubrania, przykrywają się kołderką i wzajemnie penetrują. A potem grzecznościowe było miło, zdzwonimy się.
Swing w kameralnym towarzystwie wymaga zaangażowania, bo wtedy czuje się go w pełni i w pełni chce się oddawać drugiej osobie (oczywiście w zgodzie z ustalonymi ze sobą zasadami). To jest taki wymiar fizycznego, jak i psychicznego uwolnienia, którego nie można opisać we właściwe słowa, bo żadne z nich nie będą odzwierciedlały tego stanu. Dopóki tego nie przeżyjesz, to nie zrozumiesz. Tak jak z wieloma innymi życiowymi aspektami.
My jesteśmy „poszukiwaczami chemii”. Tego uczucia, że płynie się z kimś na jednej fali. Celebrujemy znajomości nie „na chwilę”, a „na dłużej”, bo wtedy wręcz wylatujemy ze spotkania na skrzydłach uniesienia. Ale te „na chwilę” też są potrzebne, bo pozwalają odkrywać w sobie nieokiełznaną naturę. Dlatego próbujcie nowych smaków i cieszcie się samym procesem doświadczania. Z „chemią” jako smakiem wiodącym.
Tekst: Luiza
Fot.: AI na podstawie autorskiego opisu
PRZECZYTAJ: https://swingwithme.pl/klub-czy-apartament/
___
Teraz Twoja kolej! Dołącz do naszej swingerskiej społeczności!
Facebook: https://www.facebook.com/SwingWithMeBlog/
Grupa na FB: https://www.facebook.com/groups/164573377243615
Discord: https://discord.gg/sthJtZnXfZ
Instagram: https://www.instagram.com/newswingwithme/
Zbiornik: https://zbiornik.com/Swing_with_me_blog
Newsletter: https://swingwithme.pl/newsletter/
___
Jeżeli masz ochotę wspierać nas w tym, co robimy – to możesz zrobić to tutaj:
Dziękujemy!