Postanowiłam trochę nadrobić zaległości w filmowych recenzjach. W końcu zima sprzyja temu, aby na wygodnej kanapie, pod przytulnym kocem, zaserwować sobie co nieco ekranowych wrażeń. Bo w lecie, to wiadomo, ma się ochotę na inne aktywności. Zatem spodziewajcie się w najbliższym czasie więcej filmowych opowieści.
Przeglądając netfliksowe propozycje natrafiłam na „White Girl” w reżyserii Elisabeth Wood. Ot historia może niezbyt skomplikowana. Otóż młoda studentka Leah korzysta z pełni rozrywek jakie oferuje Nowy Jork. Imprezy, narkotyki, ciągłe poznawanie nowych ludzi. Po przeprowadzce do innej dzielnicy, poznaje Blue – miejscowego dealera. Szybkie pojawienie się chemii, szybki numerek na dachu. Ale ku zaskoczeniu, nie był to jednorazowy wyskok, lecz między tą dwójką ludzi pojawiło się uczucie. Niestety, nie było im dane długo być razem, bowiem Blue zostaje aresztowany za handel drugami. I tu zaczyna się dalszy ciąg historii, bowiem zakochana Leah nie zamierza odpuścić i za wszelką cenę pragnie uwolnić ukochanego z więzienia. Dosłownie za każdą cenę.
Pewnie pomyślicie – dlaczego właściwie recenzuję ten film? Ani on jakiś wybitny ani zachęcająco erotyczny. Otóż powodów jest kilka. Przede wszystkim film doskonale ukazuje, do czego prowadzi brak kontroli nad sobą. Wciągając kreskę masz wrażenie, że panujesz nad wszystkim, a tak naprawdę nie panujesz nad niczym, zwłaszcza nad tym co czujesz i myślisz. Twój umysł się wyłącza, a ciało nie należy do ciebie. Jest jedynie powłoką, którą łatwo wykorzystać. I Leah boleśnie się o tym przekonuje.
Tylko przyjaźń?
Na uwagę zasługuje też relacja Leah ze swoją współlokatorką Katie. Dziewczyny okazują sobie bliskość na wiele sposobów. Nie tylko razem jarają zioło, ale również często przytulają się, całują, dotykają bez skrępowania. Czy to przyjaźń czy coś więcej? Niby każda realizuje się seksualnie z mężczyznami, ale bez wątpienia łączy je nietypowa intymna więź.
Film może nie należy do gatunku związanego z erotyką, ale trzeba przyznać, że nie brakuje tu odważnych scen. Zwłaszcza nietypowego trójkąta w klubowej toalecie, gdzie ciała mieszają się z białym proszkiem…
Sami zadecydujcie
Na Filmwebie film jest oceniany raczej nisko, bowiem średnia 5,4 nie robi piorunującego wrażenia, ale myślę, że warto tej historii dać szansę. Ok, przyznaję – postać głównej bohaterki może chwilami denerwować, przez wręcz dziewczęcą naiwność, ale z drugiej strony, nie oszukujmy się –pierwszy rok studiów to nie jest jeszcze dorosłość. To jest poszukiwanie siebie, a nietrudno o zagubienie, gdy dookoła czyha wiele pokus. Oglądając „White Girl” momentami miałam ochotę palnąć Leah w łeb, aby dziewczę się opamiętało. Momentami było mi też jej szkoda, bo wiem jak łatwo manipulować niedojrzałym jeszcze umysłem, kiedy uczucia wygrywają z rozumem.
„White Girl” bez wątpienia nie jest filmem grzecznym, ani pruderyjnym w przekazie. I dlatego w skali dziesięciostopniowej dałabym mu zasłużoną siódemkę. Ciekawe czy będziecie mieli podobne zdanie? 😉
Zobaczcie zwiastun:
Tekst: Luiza
PRZECZYTAJ: https://swingwithme.pl/poprosze-dwa-razy-gang-bang/