Berlin – miasto wywołujące w nas wiele emocji. Mamy z nim wspomnienia, zarówno przyprawiające o dreszcze podniecenia, jak i takie, do których ciężko się wraca. Jednak każde doświadczenie jest „po coś”. I choć to miasto bardzo się zmieniło na przestrzeni ostatnich lat i znalezienie rodowitego Niemca w niemieckiej stolicy, przypomina odnalezienie na obrazku zaginionego „Gdzie jest Wally?” (to dawna kreskówka, tak dla wyjaśnienia), to i tak lubimy tam być.
Berlin był z nami, kiedy wszystko było dla nas nowe. Był świadkiem naszych pierwszych ekscytacji, doświadczeń i pierwszych zwątpień oraz dylematów. To w tym miejscu zaczęliśmy przygodę ze swingiem i dlatego pewnie wciąż tu wracamy…
W piątek popołudniu wsiedliśmy do busa i ruszyliśmy. Nie mieliśmy sprecyzowanych planów, oprócz tego, iż w sobotę chcieliśmy pobawić się na Rave The Planet. Zalogowaliśmy się na swój profil na niemieckim portalu dla swingersów JOYClub.de, by sprawdzić, co ciekawego dzieje się w piątkowy wieczór (a trzeba przyznać, iż wyszukiwarka wydarzeń na Joy jest bardzo funkcjonalna). No i oczywiście padło na Insomnię. Przekonał nas opis wydarzenia – Seven Sins, który choć był zmysłowo ubrany w słowa, to w praktyce i tak to była impreza, taka jak zawsze, czyli…
…w stylu Insomnii
Ale kilka rzeczy się zmieniło, o czym warto wspomnieć, gdybyście chcieli się tam wybrać. Otóż klub wraca do przestrzegania dość restrykcyjnego dress code`u, zwłaszcza u mężczyzn. Eryk tradycyjnie miał przygotowany elegancki zestaw: koszula, spodnie, półbuty – oczywiście wszystko w kolorze czarnym i uwaga – dostał pogadankę od pani z szatni, że jest… zbyt elegancki… a za mało kinky. Że tym razem zostanie wpuszczony, ale następnym razem, spodnie muszą być albo skórzane, albo lateksowe. I koszula również została w plecaku. Dlatego mała rada – miejcie ze sobą, na wszelki wypadek, zapasowy wariant ubioru i najlepiej też kilka akcesoriów, jak skórzany pasek z ćwiekami czy skórzaną maskę. No i buty – zwróćcie na nie specjalną uwagę, gdyż przed nami kilka panów odbiło się od bramki właśnie z powodu niewłaściwego obuwia. A z ochroniarzami Insomnii nie ma co dyskutować. Gdy któryś z nich zdecyduje, że nie wchodzisz, to nie ma szans, by go przekonać. Natomiast, to akurat jest zmiana na lepsze, bo na krótko przed pandemią, jak i zaraz po jej zakończeniu – do klubu mógł wejść praktycznie każdy, skutecznie zabijając fetyszowy klimat. Polepszyła się też dbałość o higienę. Faktycznie, na zabawowej antresoli, pani z obsługi bacznie obserwowała, gdzie właśnie zakończyły się igraszki i czyściła powierzchnię materaców środkiem do dezynfekcji. Jednak takiej osoby od czystości nie ma na dole wokół parkietu, i w mini strefie do zabaw, przy wejściu do toalet. Tam o czystość należy zadbać samemu. I lepiej to zrobić, gdyż właśnie tam najczęściej odbywają się gangbangi. Dzieje się tak, gdyż antresola, w zależności od imprez, przeznaczona jest wyłącznie dla par lub trio – mężczyzna i dwie kobiety.
Przyjemnym zaskoczeniem było otwarcie „katakumb”, czyli przestrzeni w podziemiach. To dodatkowe miejsce do zabaw, z akcesoriami do BDSM, jak i do „odpoczynku” od zgiełku na górze. Jest tam też mały bar, gdzie nie czeka się w kolejce tak długo, jak bywa na wyższym poziomie, jak i są też znacznie przyjemniejsze w korzystaniu toalety. Nam się też podobają zawieszone na ścianach fluorescencyjne obrazy „w klimacie.”
Czy my się bawimy w Insomnii?
Tak, jeśli chodzi o tańczenie czy posłuchanie muzyki, gdyż jak wiecie, gustujemy w elektronicznych brzmieniach.
Nie – mając na względzie seksualną wymianę. Lubimy tam być. Sycić oczy dzikością ludzkich pragnień. Świetnie się też bawimy ze sobą, gdyż zwierzęcość innych, wyzwala w nas uśpione żądze. Jednak od kilku lat, Insomnia nie jest dla nas miejscem do doświadczania innych, lecz do bycia wśród nich. I znając nas, zapewne jeszcze powrócimy w jej progi, także w poszukiwaniu inspiracji do tworzących się opowieści…
Rave The Planet
To był nasz główny cel – znów poczuć ten klimat, kiedy muzyka sączy się z głośników platform, a ludzie łączą się w rytmie. Na początku stanęliśmy sobie wzdłuż alei i obserwowaliśmy przejeżdżające ciężarówki, by wybrać te, których klimat najbardziej nam pasował. To, co uwielbiamy w Rave (dawnej Loveparade), to fakt ze panuje na nim festiwalowa atmosfera. Ludzie przychodzą tam po dobrą muzykę, dobrą energię, po otwartość. Wystarczy, że się do kogoś uśmiechniesz, a ta osoba ten uśmiech odwzajemni. Możesz iść do nieznanego człowieka i powiedzieć, że świetnie się przebrał, a spotkasz się z mega pozytywną reakcją. W końcu po to ci ludzie, to robią – by poczuć wolność, by móc być sobą, by poznać innych. Podobało nam się, że w przeciwieństwie do poprzedniego roku, nie było poustawianych barierek wzdłuż trasy przejazdu platform, dzięki czemu, tłum nie był aż tak odczuwalny. W każdym momencie można było odbić do pobliskiego parku i dać nogom chwilę wytchnienia od nieustannego chodzenia bądź tańczenia. Ale ponownie zabrakło nam jednego, jakże bardzo istotnego akcentu – Wielkiego Finału. Pamiętamy, jak w 2006 roku, w którym ostatnia Loveparade odbywała się w Berlinie (później impreza przez następne lata odbywała się w Zagłębie Ruhry, gdzie w 2010 roku w Duisburgu doszło do tragedii – 21 osób zostało stratowanych. Swoją drogą, też mieliśmy tam być, lecz ekipa nam się rozsypała i ostatecznie nie pojechaliśmy. W 2022 roku impreza została reaktywowana jako Rave The Planet), przy kolumnie Siegessäule następował Grande Finale – wszystkie platformy, zgromadzone wokół wieży i wszyscy dj’e tworzący paradę, wspólnie odgrywali i śpiewali hymn imprezy. To było coś genialnego i mamy nadzieję, że to powróci, bo teraz czuć mega niedosyt, gdy o 22:00 muzyka nagle cichnie, a ludzie chcą się bawić dalej. A skoro o zabawie mowa…
Dokąd pójść?
Byliśmy tak wytańczeni po Rave The Planet, że prawdę mówiąc nie mieliśmy już sił, by iść dalej, choć przez chwilę rozważaliśmy czy iść do jakiegoś klubu latino czy uderzyć na afterparty do KitKata. Ale stwierdziliśmy, że byliśmy tam w zeszłym roku i nie dość, że klub pękał w szwach od przybyłych ludzi, to w KitKacie po prostu nie da się nie tańczyć, gdyż serwowane tam melodie są jedyne w swoim rodzaju. Na spontanie postanowiliśmy odwiedzić miejsce, w którym nie było nas od kilku lat – Swingeroase Zwiespalt. Chcieliśmy sprawdzić, czy coś tam się zmieniło przez ten miniony czas i… nic się nie zmieniło kompletnie. Z ciekawości wróciliśmy do naszego wpisu na blogu, uwaga – z 2017 roku i szczerze – wszystko byśmy opisali w ten sam sposób. Praktycznie, słowo w słowo. Nie zaszły żadne zmiany w wystroju lokalu ani też, „w schemacie” przychodzących tam gości. Zdecydowanie, to lokal mający swoją stałą klientelę, w którym panuje wręcz rodzinna atmosfera. Zatem nasze przyjście, napiszemy nieskromnie, wywołało niemałe poruszenie. Od samego początku byliśmy obdarowywani licznymi spojrzeniami i zaczepnymi pogawędkami. Efekt „nowości” zadziałał. Trzeba też przyznać, iż w klubie była bardzo miła obsługa, troszcząca się o potrzeby gości. Nie będziemy wdawać się w szczegóły (które rozwiniemy przy okazji innego wpisu) ale mimo wszystko udało nam się znaleźć fajne osoby do zabawy, czyli wieczór był stosunkowo udany.
To był szalony weekend. Wytańczyliśmy się, poszaleliśmy, jak i spędziliśmy chilloutowo czas tylko we dwoje. Berlin ma coś w sobie, że wciąż i wciąż nas do niego ciągnie. Z tym miastem wiążą nas emocjonalne refleksje, jak i jeszcze niezaspokojone pragnienia przeżywania kolejnych przygód… To do następnego razu!
Tekst: Luiza
Fot. Swing With Me
P.S. Nadruk na koszulce jest naszego autorstwa i okazał się bardzo skuteczny w zawieraniu nowych znajomości. Wróciliśmy z kilkoma nowymi kontaktami 🙂
P.S.2 Obejrzyjcie naszą mini fotorelację z Rave The Planet:
Short film: https://www.instagram.com/reel/C-8U9HvKz4L/?utm_source=ig_web_copy_link&igsh=MzRlODBiNWFlZA==
___
Teraz Twoja kolej! Dołącz do naszej swingerskiej społeczności!
Facebook: https://www.facebook.com/SwingWithMeBlog/
Grupa na FB: https://www.facebook.com/groups/164573377243615
Discord: https://discord.gg/sthJtZnXfZ
Instagram: https://www.instagram.com/newswingwithme/
Zbiornik: https://zbiornik.com/Swing_with_me_blog
Newsletter: https://swingwithme.pl/newsletter/
___
Jeżeli masz ochotę wspierać nas w tym, co robimy – to możesz zrobić to tutaj:
Dziękujemy!