Kiedyś wydawało mi się, że miłość nie może istnieć bez pięknych deklaracji słownych, bez ciągłych zapewnień, że jesteśmy dla siebie najważniejsi. Pragnęłam wciąż słuchać, że jestem najważniejsza, i że nic tego zmieni, a sama wieczność będzie za krótka na naszą miłość. Brak słownych bodźców budził moją czujność i rodził niepokój. Głupie? Pewnie, że głupie. Dziś bogatsza w doświadczenia w życiorysie i zmarszczki mimiczne na licu wiem, że miłość jest nie po to, aby o niej mówić. Tylko po to żeby ją czuć. Każdego dnia i każdej nocy.
Początki, stan euforycznego zakochania, motyle w brzuchu i klapki na oczach. Czas zatrzymany w miejscu. Jesteśmy tylko my. Świat zewnętrzny jest jedynie dodatkiem do naszych targanych huraganem uczuć. Scenografią oraz tłem do cielesnych i duchowych uniesień. Podobno to mija. Podobno, bo dla mnie ten stan wciąż trwa pomimo odhaczanych lat spędzonych wspólnie. Owszem zmienia się i rzeczywistość i zmieniamy się My. Beztroska studenckich lat przemieniła się w etaty i kredyt mieszkaniowy. Ale spontaniczność i wariactwo w głowie pozostało. I to jest cenniejsze niż tysiące słów wypowiadanych czasami z obowiązku albo po prostu, że „wypada”.
Dlaczego nie mówisz mi, że mnie kochasz?
Dziś słowa kocham nie szukam w powietrzu wyrzucanym między wargami. Dziś słowo kocham odnajduję gdzie indziej:
– w Twoim telefonie, gdy w ciągu dnia zadzwonisz do mnie z tak niezwyczajnie zwyczajnym pytaniem co u mnie słychać,
– w uspokajającym pocałunku w czoło, który odgania wszelkie troski i problemy kobiecego umysłu,
– kiedy ot tak bez okazji podarujesz mi nie kwiat, który szybko kończy swój żywot, lecz książkę, bo wiesz, że czytanie jej sprawi mi przyjemność,
– w przepysznej kawie robionej specjalnie dla mnie,
– w Twoich ramionach, przytulających mnie, gdy w nocy nawiedzi mnie jakiś bzdurny koszmar,
– gdy wpadasz na szalone pomysły w stylu, a może pojedziemy do…,
– w Twych staraniach o swoje zdrowie, bo przecież chcesz przeżyć ze mną długie lata,
– w tym niepowtarzalnym błysku w oku, gdy na mnie patrzysz i mnie słuchasz…
… wymieniać mogłabym długo. Wy zapewne również, bo każdy ma swoje sposoby na okazywanie miłości. Paradoks polega na tym, że czasami skupiając się na nieistotnych szczegółach, nie zauważamy drobiazgów, które naprawdę świadczą o sile związku. Ściągnijcie łańcuchy schematów i dajcie się ponieść szaleństwu. Nawet najmniejszemu. Tak dla siebie. I najlepiej zacznijcie już teraz zamiast szukać kolejnych wymówek. Słowa są zbędne – liczy się działanie!
Tekst: Luiza
PRZECZYTAJ: https://swingwithme.pl/nasze-malzenstwo-nie-jest-doskonale/
„Kochać – jak to łatwo powiedzieć” – śpiewał Piotr Szczepanik. Trudniej jednak o czyny. Ja wybieram jednak tę trudniejszą stronę, Nie jestem dobry w słówkach ale w czynach jest znacznie lepiej. PS: Czuć wiosnę w Twoim wpisie 😉
Jak to się mówi – liczą się czyny, a nie słowa 😉
My kobietki uwielbiamy słowa, komplementy, wyznania miłości ale …….to przecież tylko słowa.
Pamiętacie wielki hit jakim była książka „Samotność w sieci?” czytelniczki rozpływały się nam głównym bohaterem, ale przecież on tak naprawdę stchórzył. Potrafił pięknie pisać o miłości, ale jak trzeba było podjąć decyzję to podkulił ogon. W tej chwili uważam że jedyne co było dobre w książce to bardzo bogate opisy scen erotycznych :-).
Czyny, gesty to jest największy dowód na to, że jesteśmy dla siebie ważni.
Lepiej bym tego nie ujęła 😉
Uśmiech skrada się na moje usta, bo wszystkie te przykłady i ja notuję w swoim życiu. Cieszę się, że też dostrzegasz w tych małych chwilach ogrom miłości 🙂
Bo właśnie siła tkwi w takich drobiazgach dnia codziennego. To one sprawiają, że masz chęci zmierzyć się z kolejnym dniem. A co jak co – mąż mi się udał :p
Wygląda na to, że sporo tej miłości w twoim życiu!
Gartuluję 🙂 <3
Oj sporo sporo. Wiadomo – raz bywa lepiej, raz gorzej, ale na brak miłości nie mogę narzekać… 😉
I niech Was nigdy to wspaniałe uczucie nie opuszcza! 4everLove <3
Dziękujemy 🙂 Z pewnością będziemy się o to starać 🙂