Przeżywali swoiste deja vu. Znów stali przed wejściem do nieznanego miejsca. Serce powoli przyspieszało. Wiedzieli, że za zakazanym progiem czekają ich nowe doświadczenia i wspomnienia zamknięte w smakach i zapachach. Bruksela – niespokojna stolica Europy. To miasto także kryło w sobie tajemnice dostępne tylko dla poszukiwaczy wrażeń. A oni nie tracili apetytu na eksplorację świata seksualności…
Jeszcze kilka lat nie przypuszczali, że ich życie pójdzie w kierunku swingowania. Że nauczą dzielić się sobą i czerpać z tego nieziemską satysfakcję. Swing zmienił nie tylko ich związek, ale także sposób podróżowania. Teraz będąc w nowym miejscu rozglądali się nie tylko za turystycznymi atrakcjami, ale także za cielesnymi zabawami. Luiza z Erykiem uwielbiali różnice kulturowe. Te odmienne spojrzenia na rzeczywistość, które łączyły się i mieszały wraz z erotycznym upojeniem. Zatrzymanie czasu, myśli i spojrzeń. Tylko oni, inni i unoszące się pożądanie.
New Club Cocoon – to tam się udali piątkowego wieczoru. Choć już byli w wielu lokalach dla swingersów, to i tak za każdym razem na początku towarzyszyło im podniecenie i pewnego rodzaju onieśmielenie. Odgłosy rozmów i stukanie kieliszków świadczyły o rozpoczęciu zabawy. Czarna sukienka z koronkową wstawką pod biustem, przemieniała Luizę ze zwyczajnej dziewczyny w kobietę emanującą seksapilem. Lubiła tą metamorfozę. Przeglądając się w lustrze czuła się niczym motyl rozkwitający na wiosnę. Z kolei od Eryka biła seksowna pewność siebie. Czarna koszulka subtelnie podkreślała jego męską budowę ciała. Tak, byli zespołem celującym do tej samej bramki. W meczu o urzeczywistnienie fantazji.
Tradycyjnie pierwsze kroki skierowali do baru. Gin z tonikiem – ten smak zawsze już się będzie kojarzył Luizie ze swingowaniem. Zamawiała go za każdym razem będąc w swingerskim miejscu uciech. Jego delikatny posmak jednocześnie rozluźniał i pobudzał.
Postanowili przejść się po lokalu. Myśleli, że Cocoon należy do miejsc bardziej kameralnych, ale okazało się, że krył w sobie całkiem sporo zakamarków do erotycznych igraszek. Za schodkami w górę kryło się spore pomieszczenie z kilkoma łóżkami. Zaś na dole był jeden pokój, który można było całkowicie zamknąć od środka i zaraz obok otwarta przestrzeń z huśtawką i małą strefą bdsm. Ceglane ściany nadawały temu miejscu niespotykany wcześniej charakter. Surowy i przytulny jednocześnie. Jak męski dotyk.
Usiedli na kanapie i od razu przykuli uwagę. Nic dziwnego. Byli niczym powiew świeżości w znanym już sobie gronie. Nieśmiałe uśmiechy przekształciły się w próbę rozmów. Język francuski zabawnie jednoczył się z angielskim. Atmosfera stawała się coraz luźniejsza…
Jedna para szczególnie starała się o ich atencję. Byli nieco starsi od Luizy i Eryka, ale to im wcale nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie – czasami lubili oddawać się pieszczotom bardziej dojrzałym dłoniom. Gra rozpoczęła się na kanapie ku uciesze innych widzów, ale jej kontynuacja odbyła się poza spojrzeniami innych. Do zabawy zaprosili jeszcze jednego singla, który przypadł wszystkim do gustu. Też starszy, ale bardzo błyskotliwy i inteligentny w konwersacji. I tak iskra namiętności rozpaliła ogień.
Czerwona poświata, zapach kadzidełek, coraz szybsze oddechy… Czas rozpocząć grę. Eryk przywarł ustami do wargi Charlotte, delikatnie obsypując jej szyję pocałunkami. Luiza zajęła się Johanem. To była jego pierwsza wizyta w klubie dla swingersów, a Ona lubiła takie wyzwania. Łaknęła być wspaniałym echem pamięci pierwszych przeżyć. Pragnęła, aby było jemu dobrze, dlatego całowała jego penisa długo i zmysłowo, aby odpłynął niknąc między jej ustami. Nie spieszyła się. Delektowała się chwilą i ludźmi, z którymi tą chwilę dzieliła. Eryk rozchylił nogi Belgijki i zanurzył się między jej udami. Wszedł w nią stanowczo, zmieniając tempo penetracji. A ona tak przyjemnie mruczała, niczym kot oddający się pieszczotom promieni słońca. Samo wsłuchiwanie się w jej kocią serenadę przyprawiało o dreszcze. W tym samym czasie jej mąż Bernard zapytał się czy może posiąść Luizę. Skinieniem głowy dała mu do zrozumienia, że jest gotowa na niego. Jej usta cały czas wędrowały po członku Johana, zaś ciało było instrumentem do dawania rozkoszy. Pchnięcia Bernarda wzmagały symfonię ciał. Seksualny tercet wypełniający każdą wolną przestrzeń.
W jednej chwili Luiza poczuła w sobie tak znany i ukochany kształt. To Eryk ją teraz brał, demonstrując, że należy do niego. Coraz głośniejsze jęki wypełniały pokój. Ręka Johana powędrowała na jej łechtaczkę, a Eryk zagłębiał się w Niej mocniej i mocniej. Zamknięta między dwoma mężczyznami, Luiza uwalniała pokłady swej cielesności czekającej na wyzwolenie.
Było jej dobrze. Tak, bardzo dobrze. Była tylko Ona i nadchodzący orgazm. Wiedziała, że nie wytrzyma długo, że za chwilę usłyszy ją cały klub. Ale nie przejmowała się tym, tylko czekała na dreszcz rozkoszy przebiegający od głowy aż po same czubki palców.
Spełnienie obezwładniło Ją. Miała wrażenie, że na kilka sekund jej dusza oderwała się od ciała i ulotniła się w nieznane sfery podświadomości. Uwielbiała ten stan. Tylko ona i przeżycia ulokowane w kapsułce czasu. Kapsułce, po którą będzie mogła sięgnąć w każdej chwili pragnienia powrotu do ekscytujących przeżyć…
Tekst: Luiza
Macie może doświadczenia z północno-wschodniej Polski albo z Wilna?
Masz lekkie pióro, bo łatwo się Ciebie czyta. Ja jednak zazwyczaj wybieram inny gatunek do czytania.
Dziękuję za miłe słowo. I nawet, jeśli byłaś tu tylko na chwilę, to i tak cieszę się, że tu zajrzałaś 🙂
Fajny, odważny wpis.
Odważnych tekstów tu nie brakuje 😉
Fajnie napisane, ale nie moje klimaty 😉
To tym bardziej cieszę się, że tutaj się znalazłaś. Chociażby na chwilę 🙂