
Jedno słowo raniące nie ciało, ale serce. Ciało szybko się zregeneruje. Serce potrzebuje więcej czasu. Czasami zapomina, czasami nie. Jedno słowo może zmienić wiele. Jedno słowo za dużo może oddalić. Albo na chwilę albo bezpowrotnie.
Wyciągniecie ręki na zgodę momentami parzy niczym dotknięcie rozgrzanego pieca. Niby chcesz poczuć jego ciepło, a jednak cofasz dłoń ze strachu przed bólem. Patrzysz się na ogień trawiący Cię od środka. Próbujesz go zgasić, lecz nie potrafisz.
Z Twoich ust wypływa potok jadu. Krzywdzisz i to świadomie. Wiesz, że gniewne myśli wypowiadane na głos zranią i powalą, a jednak je wymawiasz.
W pewnej sekundzie Twoja dusza odrywa się od cielesności i chowa się gdzieś z boku. Widzisz siebie. Jak krzyczysz jak wypluwasz żale i pretensje prosto w twarz ukochanej osoby. Myślisz sobie to żałosne, ale nie potrafisz przestać. Lawa jadu wypływa ze wzmożoną siłą.
Jesteś przekonany, że to minie. Że wybaczycie sobie jak miliony razy przedtem. Przecież to nie pierwsza i z pewnością nie ostatnia kłótnia. W końcu w związku trzeba się od czasu do czasu pokłócić. Tak dla oczyszczenia związku i umysłu. I odświeżenia mieszkania, którego blask jest zmniejszany przy każdej kolejnej sprzeczce.
Ale to jedno słowo za dużo tak łatwo nie znika. Tkwi w Twojej głowie rozbijając komórki mózgowe niczym młot pneumatyczny, którego nikt nie kontroluje.
Kochacie się, a miłość podobno niekiedy musi boleć. Tak dla przypomnienia o sile uczucia i żeby dni życiorysu nie układały się za łatwo. Bo to co proste, często nie jest doceniane. A Wy przecież cenicie się nawzajem.
Gdy emocje już opadną, obiecujecie sobie, że nigdy więcej. Bo po co to wszystko? To podwyższone ciśnienie i łzy wylane pod strumieniem prysznica, by nie przyznać się do słabości.
Tylko, że słabości są potrzebne, aby znaleźć w sobie wewnętrzną moc. Słabości są po to, aby z nimi walczyć. Ale nie wygrasz z nimi, dopóki ich nie poznasz.
Dlatego nie unikniecie następnej głośniejszej wymiany zdań. Nawet nie próbujcie się oszukiwać, że będzie inaczej. Nie warto, bądźcie realistami. Tylko nie powtarzajcie tych samych błędów, nie wypominajcie sobie tych samych pomyłek. I nie pokuście się o ponowne wypowiedzenie tego jednego słowa za dużo. Bo przegracie. Siebie przegracie.
Tekst: Luiza
Słowa ranią najbardziej i zapadają w serce najdłużej. Doskonale wiem jaki wpływ mają na psychikę nawet gdy emocję już opadną… za każdym razem gdzieś tam w środku się kumulują, aż jest tego już za dużo.
Lepiej próbowac nie krzyczeć na siebie.u mnie w domu dużo się krzyczało, ciągle mam wrażenie że często inaczej moi rodzice nie zrozumieja…ale w domu męża nikt nigdy nie krzyczy, dla mnie to była nowość, ale zdecydowanie wolę komunikację bez krzyku, warunek jest taki że trzeba się wzajemnie słuchać nawet jak mówimy po cichu
Pięknie napisałaś, bo nawet w ciszy ukryte są słowa…
My także podzielamy powyższe. Nikt nigdy na nikogo nie krzyczał a można wszystko sobie na spokojnie wyjaśnić. Nigdy jeszcze nie zdarzyło mi się krzyczeć na męża chodź czasami troszkę działa mi na nerwy swoim luzackim podejściem do wszystkiego.
To podziwiam 🙂 My jesteśmy bardziej typem włoskiego małżeństwa, które wykrzykuje wszystko co na sercu leży. Ma to swoje plusy, ale czasami właśnie powie się o jedno słowo za dużo…
„Słuchać nawet jak mówimy po cichu” – pozwolisz, że wykorzystam Twoje słowa przy jednym z wpisów?
Spoko
oj, to o jedno słowo za dużo pada z moich ust ostatnio coraz częściej i kłótnie po tym powstałem wcale nie oczyszczają związku. wręcz przeciwnie. Muszę nad tym popracować
No to jest przynajmniej dwoje. Ja również często mam zbyt cięty język i mówię coś, czego potem żałuję…
Świetny tekst, masz całkowitą rację. W zasadzie wszystko zostało napisane i nie wiem co jeszcze mogłabym dodać.
Dziękuję 🙂 Niektóre teksty same się piszą, bo kotłujące się myśli same układają słowa wystukane na klawiaturze…