Są takie książki, które przemawiają i nie pozwalają przejść obojętnie obok półki w księgarni, na której stoją. Takie uczucie przyciągania miałam z „Chłopcy, których kocham” Anny Ciarkowskiej. I choć od dawna nie sięgnęłam po poezję, wiedziałam że tę książkę muszę mieć.
Za czasów nastoletnich sama pisałam wiersze, dużo wierszy. Pisałam i chowałam do szuflady, marząc o wielkiej miłości. Takiej aż do grobowej deski. Marzyłam, lecz nie wierzyłam, że kiedykolwiek nadejdzie taki dzień, kiedy ja pokocham jego, on pokocha mnie i będziemy żyli długo i szczęśliwie. Marzenie wręcz banalne, acz jakże prawdziwe. Zaczytana wówczas byłam w poezji Marii Jasnorzewskiej Pawlikowskiej, Kazimierza Przerwy – Tetmajera, Adama Asnyka i Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. To byli moi literaccy bohaterowie potrafiący zamknąć w słowach emocje, o których ja nie umiałam mówić.
Życie jednak uwielbia sprawiać niespodzianki i tak o to na mojej drodze pojawił się niesamowity chłopak, który później przeistoczył się w męża. Ale tę historię już znacie 😉
„Przepraszam, czy mogę się u ciebie schować?
Czy możemy zbudować z koca kryjówkę
na jedną noc i dwoje ludzi.
I zostawmy nas na chwilę samych.”
Jednak zamiłowanie do pisania wierszy gdzieś zawieruszyło się w meandrach życiorysu. Skupiłam się na prozie, czego nie żałuję, ale odkąd chwyciłam w dłoń twórczość Ciarkowskiej, to tak jakby coś się poruszyło w mym kobiecym serduchu.
„Chciałbyś mnie mieć. A ja ci mówię:
Zgubisz mnie i znajdziesz. Dopiero wtedy
Poczujesz, co to znaczy ze mną być.”
Może to taki znak, iż warto powrócić do pisarskich korzeni i rozwinąć to, od czego rozpoczęła się przygoda z pisaniem?
„Nie chcę połowy.
Chcę całości.
Chcę tyle, ile zmieści się
w otwartych ramionach,
tyle, ile zmieści się w płucach, w głowie,
w dłoni.”
W sieci o „Chłopcach, których kocham” krążą bardzo skrajne opinie. Jedni się zachwycają, drudzy kategoryzują jako grafomanią i twórczość powstałą na potrzeby mediów społecznościowych. Ale świadczy to o jednym – iż wspominana poezja jest jakaś. Ja w wielu wierszach odnalazłam cząstkę siebie. Nad niektórymi wersami zatrzymałam się na dłużej, a jeszcze inne zapisałam w ukochanym notatniku.
To, co warto jeszcze podkreślić. Książka jest przepięknie wydana, zatem nie tylko może stanowić ozdobę Waszej domowej półki, ale idealnie nadaje się na prezent dla artystycznej duszy.
Podsumowując:
„Jesteśmy przypadkiem,
więc zdarzajmy się częściej.”
P.S. Cytaty pochodzą z książki. Reszta tekstu jest mojego autorstwa, żeby nie było niedomówień 😉
Tekst: Luiza
A książkę możecie kupić tutaj: https://goo.gl/9yMkC9
PRZECZYTAJ: https://swingwithme.pl/tonaca_w_blekicie_czyli_trojkat_prawie_idealny/