Site Loader

To, co widziałam. To, co przeżyłam. To nie było zwykłe. To było dla mnie zupełnie nieprzewidywalne. Pełne nieznanych doznań. Myślowych i estetycznych. Czy byłam na nie gotowa? Nie wiem. Do tej pory układam sobie wszystko w głowie, ale wiem, żeby pisać trzeba doświadczać. Dlatego wciąż otwieram się na nieznane.

Pierwsze podejście

KitKat –  lokal, o którym dowiedzieliśmy się całkowicie przez przypadek sprawdzając wieczorną ofertę imprezową Berlina. Nie znajdziecie tego miejsca wpisując w wyszukiwarce swingers club. Na ich stronie internetowej również nie odszukacie zbyt wielu informacji odnośnie tego, co się u nich dzieje (oprócz granej muzyki i dresscode). Tajemnica na każdym kroku.

Pierwszy raz poszliśmy tam w poniedziałek na „Electric Monday”. Tak dla sprawdzenia terenu. Wejście jak zwykle niepozorne. Duży parkiet oraz patio nad basenem. Na pierwszy rzut oka zwyczajny lokal na „balety”. Ale… Na ścianach malowidła ukazujące seks pod różnymi postaciami: kobiety z mężczyzną, lesbijską oraz gejowską. Czerwone i czarne kanapy, tak charakterystyczne dla hedonistycznych miejsc.

Kolejny krok do poznania

Wiedzieliśmy, że poniedziałek nie jest dniem na zabawę „w klimacie”, ale byliśmy ciekawi, co tu się zazwyczaj dzieje. Eryk podszedł do baru podpytać się barmana, jakie są u nich zasady zabaw. Usłyszeliśmy, że wieczorem cielesnych uciech jest sobota i, że najwięcej osób przychodzi koło 2-3 nad ranem. Tym sposobem uzyskaliśmy potwierdzenie, że ten lokal po prostu trzeba sprawdzić.

Mieliśmy świadomość, że to nie będzie „tradycyjny” lokal dla swingersów. Byliśmy przygotowani, że będzie tam też wiele osób ze środowisk LGBT (bo to już było widoczne w poniedziałek). Ale chcieliśmy spróbować. Wszak to będzie kolejna lekcja zrozumienia świata takim jakim jest. Krwista szminka znów poszła w ruch. Czarna kreska otuliła moje oczy. „Mała czarna” z koronkową wstawką poniżej linii biustu została spakowana do plecaka jako alter ego do ujawnienia. Eryk emanował męskością i elegancją. Na dodatek jego ciało pachniało ulubionymi przeze mnie perfumami Calvina Kleina.

Byliśmy gotowi.

Plany nie do zmiany

Kupione po drodze drinki, jak zwykle miały służyć rozluźnieniu. Ludzie poznani w metrze również jechali gdzieś się bawić, więc imprezowy nastrój udzielał się każdemu. Byliśmy seksowni. Byliśmy eleganccy, a chamski bramkarz na wejściu zaczął kwestionować nasz ubiór, pytając się czy mamy coś do przebrania. Najśmieszniejszym i zarazem najbardziej denerwującym w tym wszystkim był fakt, że przed nami wchodzili ludzie ubrani byle jak i weszli bez żadnego problemu. Ale to byli w szczególności geje, więc od początku było widać, że należą do grupy „uprzywilejowanej”. Prostak na bramce wzburzył Eryka. Zatrzymaliśmy się zatem na chwilę, zastanawiając się czy chcemy jednak wchodzić. Ale wspólnie podjęliśmy decyzję, że nie po to tu przyjechaliśmy, abyśmy przez jakiegoś dupka zmieniali plany.

Weszliśmy do środka.

Niezauważalni

Byliśmy trochę po północy. Wewnątrz było już wiele ludzi. Ubrani w przeróżny sposób (tym bardziej uwagi co do naszego wyglądu wydały nam się zabawne). Zatem pierwsze sobotnie wrażenie nie było zbyt dobre. Prostacka obsługa, ale mniemanie mieli o sobie, jakby to była impreza na poziomie Killing Kittens. A wiele im do tego brakowało…

Chcąc pozbawić się tych negatywnych emocji, kupiliśmy sobie piwo i usiedliśmy na podwyższeniu przy parkiecie. To był dobry punkt obserwacyjny. Było widać, że impreza dopiero się rozkręcała, bo z każdą minutą napływało coraz więcej osób. Chłonęłam przewijające się obrazy, próbując odnaleźć się w tej seksualnej niszy. Tylko teraz, to my byliśmy w mniejszości. Przystojni i muskularni mężczyźni w zdecydowanej większości byli odmiennej orientacji. Piękne i zmysłowe kobiety również przeważnie nastawione były na relacje les. Jako para – nie istnieliśmy dla tych ludzi. Byliśmy niewidoczni. Nie wzbudzaliśmy żadnego zainteresowania. Zresztą par było bardzo mało, a jak się jakieś pojawiały, to były zbyt „alternatywne” dla nas.

Siedzieliśmy, patrzyliśmy, komentowaliśmy. Przed nami tańczył starszy mężczyzna z długimi włosami, w krótkiej koszulce odsłaniającej brzuch oraz w stringach. Tańczył w swoim nietypowym stylu, wplatając w niego kroki baletowe. Było widać, że jest zamknięty we własnej rzeczywistości, ale jednocześnie było widać, że jest w tej rzeczywistości szczęśliwy (a swoją drogą – pomimo wieku, miał taki zgrabny tyłek, że nie jeden młodzik by się go nie powstydził).

Postanowiliśmy przejść się po lokalu, bo zauważyliśmy, że są otwarte przestrzenie, które w poniedziałek były niedostępne. Otwarta była góra, gdzie znajdował się fotel (który tak lubię w innych lokalach), kanapy oraz skórzana huśtawka. Po prawej stronie od głównego baru było przejście na mniejszy parkiet. Tam można było udać się na górę, gdzie było ustawionych kilka kanap. Po drugiej stronie, było zejście w dół do kolejnego barku i małej okrągłej salki z czerwonymi siedziskami. Kto chciał, mógł sobie znaleźć miejsce do igraszek.

Coraz wyżej

Wróciliśmy na swoje „miejsce obserwacyjne”. Ludzi przybywało, a ja miałam coraz większą ochotę na taniec. Muzyka mi pasowała i to bardzo. Elektroniczne brzemienia wyzwalały. Czułam jak rytm przenika przeze mnie.

Luiza – pokaż co to znaczy zmysłowy taniec.

Zamknęłam oczy. Teraz to ja się zamknęłam w prywatnej rzeczywistości. Ale wyjątkowo korciło mnie, aby spoglądać na innych. Niezależnie od orientacji, lubiłam patrzeć na ludzkie ciała. Na ich proporcje, gesty, napinanie i rozluźnianie mięśni. Ciało było dla mnie dziełem sztuki, zwłaszcza ciało będące w ruchu. Ten widok mnie fascynował.

Lubię kusić. Lubię czuć się pożądana. Dlatego, gdy w tańcu przylgnął do mnie pewien czarnoskóry, nie miałam nic przeciwko. Miałam ochotę się bawić. Tak po prostu. Bez żadnego ciągu dalszego. Eryk tańczył z inną dziewczyną. Jej oczy były osłonięte przez karnawałową maskę. Miała długie czarne włosy i zgrabną figurę. Byliśmy razem, ale jednak obok. I cieszyłam się, że w żaden sposób mi to nie przeszkadza. I widziałam w oczach mojego mężczyzny, że również nie ma nic przeciwko. Z każdym doświadczeniem wzbijaliśmy się na wyższy poziom bycia razem. Z każdym doświadczeniem kochaliśmy się coraz bardziej. I to było piękne.

To jest KitKat właśnie

Ręce czarnoskórego delikatnie, lecz stanowczo wędrowały po moim ciele. Było przyjemnie. Nie powiem, ale nie pozwalałam mu zakraść się tam, gdzie z pewnością miał największą ochotę. Szeptał mi do ucha, że chce pragnie pójść ze mną do innego pokoju. Ale odpowiedziałam mu, że taniec i nic więcej. Intuicja oraz rozum podpowiadały mi, że to nie jest odpowiednie miejsce, aby bawić się nieco odważniej. Partnerka Eryka została wyciągnięta na parkiet przez jej znajomych, czarnoskóry także poszedł szukać szczęścia gdzieś indziej. Znów bawiliśmy się we dwójkę. I bardzo dobrze.

Bywaliśmy w różnych miejscach, ale w żadnym z nich nie widziałam tak wielu „indywiduów”. Mężczyzna z zakolczykowaną całą twarzą, uszami i zapewne inne jego części także były pełne metalowych dodatków. Dziewczyna z twarzą umalowaną jak czaszka i skrzydłami przyczepionymi do białej sukienki. Mężczyzna z maską gazową na głowie i zaraz obok niego mężczyzna ubrany w klimacie BDSM: czarny lateks, gwoździe, maska zapinana na zamek błyskawiczny z otworami na oczy i usta. To było momentami przerażające. Ale intrygowało. Jak każda odmienność.

Na schodach klęcząca kobieta obciągała jednemu mężczyźnie, podczas gdy drugi wpierw eksplorował ją palcem, a później swoim penisem. Mężczyźni, starsi i młodsi siedzieli na kanapach wokół parkietu, masturbując się na widok spoconych ludzie tańczących i dostosowując swoje ruchy do szybkiego, elektronicznego beatu. Taki był właśnie KitKat.

Szok do oswojenia

Doznałam już miłości między kobietami. Sama jej posmakowałam. Więc seks lesbijski nie jest dla mnie czymś nowym. Ale w KitKacie po raz pierwszy widziałam seks gejowski. Ujrzałam, jak mężczyzna penetruje analnie innego mężczyznę. Widziałam, gejów w pozycji 69. Jak robią sobie dobrze, do końca. Eryk opowiadał jak przy pisuarach mężczyźni obciągają sobie nawzajem.

To był szok. Ale szok, na który mentalnie w pewien sposób byliśmy przygotowani, wybierając się do lokalu takiego jak ten. Dlatego ten szok był chwilowy. Później przerodził się w swoistą akceptację. Miejsca i ludzi w nim będących.

Nie osądzam, nie oceniam. Styl życia, który wzajemnie przyjęliśmy z Erykiem także dla innych jest szokujący. Dla wielu – wręcz nie do przyjęcia. Ale My się w nim odnajdujemy. Czerpiemy z niego satysfakcję. Zarówno fizyczną, jak i duchową. Zauważamy więcej i wiemy więcej niż jeszcze dwa lata temu. Dla hetero, geje i lesbijki to osoby „kochające inaczej”. Ale tak samo osoby o odmiennej niż nasza orientacja postrzegają nas. Dla nich seks kobiety z mężczyzny jest czymś zupełnie niezrozumiałym. Czasami odpychającym. Zupełnie tak samo, jak zadeklarowani heretycy patrzą na nich.

Wiem jedno. Najważniejsze to żyć w zgodzie z własnymi pragnieniami, potrzebami, oczekiwaniami, marzeniami. W zgodzie także z własnym ciałem. Tylko wtedy można być szczęśliwym. A, że każdemu szczęście daje coś innego, to negowanie tego jest bezcelowe. Lepiej spożytkować tą energię na sprawienie, aby naszą egzystencja nie była samą wegetacją, ale szło za nią coś więcej i pozostał po niej jakieś trwały i pozytywny ślad.

Dla wszystkich chętnych mocniejszych wrażeń podsyłam link do KitKat Club: http://www.kitkatclub.org/Home/Club/Index.html.

Tekst: Luiza

PRZECZYTAJ: https://swingwithme.pl/tempeloase-relacja/

 

Niech inni też się o nas dowiedzą :)