Site Loader

Miasto, w którym się znaleźli miało nietypowe oblicze. Szare, zniszczone budynki przeplatające się z odrestaurowanymi zabytkowymi kamienicami tworzyły dziwny kontrast zmian, jakie nastąpiły ostatnimi laty w Polsce. Intrygował ich nowo powstały klub, który znajdował się w centrum Łodzi. Postanowili, że skupią się na nim, zaś uroki i specyfikę ulic zostawiają na inną wizytę.

Dali sobie czas na odpoczynek. Już dawno nauczyli się, że zmęczenie nie wpływa pozytywnie na chęć do igraszek. Poznawania, eksploracji, dominacji, która tego wieczora niepewnie, lecz świadomie dawała o sobie znać. Szybki prysznic, klika zdjęć w hotelowym pokoju. Makijaż podkreślający drapieżność i kobiecość na twarzy. Elegancki ubiór podkreślający i budujący wizerunek pewności siebie. Nawet, jeżeli we wnętrzu skrywała się wystraszona mała postać, odzienie nie odkrywało ani cienia jej istnienia. Za każdym razem, chociaż śmielej niż na początku drogi w świecie swingu, budowało się lekkie napięcie i tworzyło pytanie „Czy na pewno chcemy tam iść?” Jakby chwila zwątpienia była naturalnie wpisaną w rozkoszy doznawanie.

Lokal znajdował się niedaleko. Krótki spacer szeroką ulicą, mały parczek, ośnieżona ścieżka i stali już u bram. Adres się zgadzał, lecz okazało się, iż ukrywa w sobie liczne firmy, biura, tajemnice. Tajemnice, których szukali w celu dalszego poznania. Weszli na teren kompleksu niskich budynków z czerwonej cegły. Niby hal magazynowych, niby ramp załadowczych, ale konkretnie wiedzieli dokąd zmierzają. Pokręcili się po terenie. Dali się nawet speszyć stróżowi, który przechadzał się po dworze, niczym właściciel swoich włości. W pewnym momencie dzięki technice, znaleźli się przed metalowymi dużymi drzwiami, na których wisiała kartką z nazwą Bourdeaux i numerem telefonu. Żadnego dzwonka, brak reakcji na pukanie. Trzeba było zadzwonić.

Tak, słucham? – odezwał się męski głos.

Dobry wieczór, stoimy przed wejściem do Państwa klubu. – odpowiedział Eryk.

Już otwieramy.

Po chwili wrota rozwarły się. Weszli do garderoby. Zostali poinformowani, że mogą zostawić rzeczy w szafce, po czym zaproszeni do baru. Byli lekko skonsternowani jasnością i wielkością pomieszczenia oraz nietypowymi jej elementami wystroju. Waga przemysłowa, przy wejściu. Ciężkie, czerwone kotary w oknach. Nie przytłaczały, lecz w minimalnym stopniu tworzyły całą przestrzeń przytulniejszą. Przebierając się i chowając rzeczy do szafek, tudzież szafeczek, gdyż torebka damska bardzo musiała chcieć dać się schować, zobaczyli kroczącą ku nim dziewczynę. Okazało się, że była nią Ola. Sympatyczna i uśmiechnięta blondynka, która jako menedżerka lokalu oprowadzi ich jak już będą gotowi i zapozna z oferowanymi atrakcjami. Dzięki niej poczuli się śmielsi. Kilka pytań i odpowiedzi o zasady ubioru w klubie, formy rozliczeń za bar, planowaną ilość gości.

Eryk ubrany elegancko w czarnych spodniach, koszuli i butach. Luiza zaś przebrana w seksowną sukienkę i czarne szpilki. Zasady brzmiały, że każdy ma czuć się swobodnie, więc strój nie był narzucony. Można było chodzić nago, w ręczniku lub też stroju codziennym. Wybór należał do gości.

Odsunęli jedną z długich kotar kryjących pozostałe wnętrza. W zasadzie była to olbrzymia przestrzeń, gdzie znajdował się długi bar, obok którego podwieszony był telewizor wyświetlający ostrzejsze sceny. Strefa wygodnych czarnych kanap ustawionych w literę L, gdzie można było usiąść w celu poznania. Naprzeciwko znajdował się duży materac, również czarny, na którym oczami wyobraźni widać było bawiące pary. Pozostałe miejsca przeznaczone do uciech były odgrodzone niewysokimi czerwonymi ściankami działowymi, lecz na tyle zasłaniającymi widok, aby po schowaniu się za nimi nie odczuwano niepożądanych spojrzeń. Ciekawym uwieńczeniem większości łoży były ulokowane nad nimi duże lustra w stylowym okuciu. Na pewno pobudzały kopulujące pary do śmielszych działań, których odbicie dawało możliwość zabawy w podglądanie, jednakże tym razem samych siebie.

Przygotowano także strefę do BDSM. Dyby, pejcze, krzyż hiszpański na ścianie. Zawierała także jakże lubioną przez swingtravelersów (bo tak też siebie określali) podwieszaną huśtawkę oraz fotel ginekologiczny. W jednym i drugim przypadku pozwalające na dogłębną penetrację, czy oralne uniesienia kobiecych ciał. Zaskoczeni byli faktem, że specjalnie na prośbę gości domontowano gniazdka elektryczne, do których można było podłączyć przyniesione do klubu własne zabawki.

Oświetlone wszystko było dużymi podwieszanymi lampami do złudzenia przypominającymi stare lampy kopalniane, które rzucały żółte migające światło spalającego się knota nasączonego naftą. Nie było jasno, ale nie panował mrok. Z początku surowe, duże wnętrza pozwoliły poczuć się przyjemnie i komfortowo. Paradoks doznania, zmieniającego się w błyskawicznym tempie. Celowe zmieszanie zmysłów, lecz wymagające czasu na adaptację.

Czas mijał szybko. Rozmowa przy barze z Olą stwarzała poczucie dłuższej znajomości. Tego wieczora pierwsi goście poza Luizą i Erykiem zawitali dopiero późną porą. Wrócili tylko na chwilę do klubu zabrać zagubioną rzecz z poprzedniej nocy, gdzie materace z czarnych zamieniały się podobno w czerwień od żaru ludzkich ciał. Może wynikało to z faktu, iż wieczór miniony był dla gości darmowym, a rozliczali się tylko za bar? Nowo przybyli goście, a raczej stali bywalcy postanowili powrócić do Bordeaux ponownie tej nocy, aby dać się poznać i samemu poznawać. Czarne kanapy, przyjemnie otulały ciała, a wolno sączone drinki rozluźniały atmosferę. W między czasie, energicznym krokiem i z olbrzymią dozą humoru wkroczyła jeszcze jedna para. Niestety, tego wieczoru, poza właścicielem klubu, ostatnia. Luiza z Erykiem dobrze wiedzieli, że nie ma reguły na ilość par, singli i singielek, które skore są na zabawy danego wieczoru w miejscach przeznaczonych do hedonistycznych doznań. To co mieści się w ludzkich głowach i czym się kierują, nigdy nie było wyjaśnione. Przecież sami nie potrafimy odpowiedzieć w stu procentach, kiedy nastąpi kolejny raz.

Krótka wymiana uśmiechów i jedna z par ukryła się za ściankami. W tym czasie nie konwersowali z pozostałymi na kanapie, lecz przesyłali pozytywne fluidy za pośrednictwem głośnych oddechów, klapsów, jęknięć. Nawet urocza dziewczyna zdążyła przebiec koło Luizy i Eryka po coś do picia dla swojego pana. Luźna atmosfera, przebiegająca zgrabna naga kobieta. Całość dopełniała niepisana życzliwość i otwartość. Trzeba przyznać, że na takie małe grono minuty mijały szybko przeskakując w godziny.

Luiza z Erykiem postanowili, że tego wieczora nie będą się bawić, lecz cały klub zachęcił ich do ponownego powrotu. Mimo łazienki, która jak na igrzyskach w Soczi nie dawała żadnej prywatności. Brakowało w niej, jakby ścian oddzielających ustępy od natrysków, a te od pisuarów. Co prawda, jedna kabina była zamykana i dowiedzieli się, że lada moment nastąpią kolejne zmiany. Może aranżer wnętrz, w szczególności tych sanitarnych myślał, że w świecie swingu nie potrzeba stref intymności nawet w łazience. Przecież nikt nie grzeszy w pełnym ubraniu.

Dzięki Oli, kilku nowo poznanym osobom oraz potencjale ciągle skrywanym w murach dawnych magazynów powrót nastąpi wcześniej lub później, ale jest pewny.

Trzymamy kciuki za powodzenie. W końcu im więcej klubów, spotkań i wspólnych miejsc, tym „normalniejszy” dla ludzi „nienormalnych” staje się Nasz świat.

Tekst: Eryk

Strona klubu: http://bordeauxclub.pl/

Fot.: Zdjęcie pochodzi ze strony klubu.

Niech inni też się o nas dowiedzą :)

5 Replies to “PIERWSZY RAZ W BORDEAUX”

  1. Wybieramy się jutro 🙂 jest to pierwsze podejście do tego typu miejsca.. ale nie pierwsze do swingu. Cały tydzień czujemy dreszcze i niepewność.. idziemy czy nie?? 🙂

  2. My chcielibyśmy się tam wybrać, ale strasznie nie mamy odwagi, boimy się czy to miejsce, i jego stali bywalcy, nas nie przytłoczą, czy znajdzie się tam miejsce dla pary, która chce oddać się rozkoszy ale bez wymiany.

    1. Każda impreza to wielki znak zapytania, bo nie wiadomo kto się pojawi i jak będzie chciał się bawić. Ale tak jest wszędzie. Dlatego nie bójcie się, bo nikt Was nigdy do niczego nie może zmusić. Wy decydujecie o zasadach zabawy 😉

Comments are closed.