To był jeden z pierwszych klubów jaki odwiedziliśmy rozpoczynając naszą swingerską przygodę. Byliśmy w nim dwa, może trzy razy, zawsze wynosząc pozytywne wrażenia, bo nawet jak nie pobawiliśmy się z nikim w klubie, to atmosfera tego miejsca sprawiała, że seks między nami był nieziemski.
Jednak przez kilka lat, Avarus zszedł na dalszy plan. Za dużo lokali do sprawdzenia, za mało czasu na realizację. Ale w przedświąteczny weekend postanowiliśmy – jedziemy! Znów odkryć Berlin tylko dla siebie. Zmęczeni imprezami z przewagą singli, chcieliśmy czegoś spokojniejszego, bardziej erotycznego. I tak padło na Avarus, który do przyjścia w sobotę zachęcał pary i kobiety.
Gdzie to jest?
Lokal mieści się w niepozornym, pięciopiętrowym budynku. Niegdyś bardziej ukryty, dziś przy domofonie zauwazalna jest duża tabliczka informująca, że to właśnie tu należy szukać miejsca rozpusty. Na nasze nieszczęście, akurat winda nie działała, a sama klatka schodowa… no cóż, zachęcająco nie wyglądała. Zapach papierosów wydobywający się z klubu bilardowego będącego na piętrze poprzedzającym wejście do Avarusa, drażnił oczy i nozdrza. Mało nastrajające, ale co tam. Pniemy się dalej.
Wcześniej, za pośrednictwem niemieckiego portalu swingerskiego JoyClub, zgłosiliśmy swoją chęć udziału w wydarzeniu, zaś o swoje „zameldowanie” zostaliśmy zapytani zaraz po wejściu do lokalu. Zauważamy, iż portal ten odgrywa coraz ważniejszą rolę u naszych zachodnich sąsiadów, będąc dodatkową formą weryfikacji przybyłych gości. Zatem, jeżeli planujecie szaleć po niemieckiej stronie, warto założyć tam profil.
Szatnia w Avarusie do najwygodniejszych nie należy. Szafki są małe, a jako para dostajecie kluczyk tylko do jednej z nich, który potem zostawiacie na barze. Aby go odebrać, należy podać imiona, o które jesteście poprzednio proszeni płacąc za wejście w recepcji. W przebieralni jest tylko jedno siedzisko, co w okresie zimowym, kiedy człowiek ma na sobie trylion warstw ciuchów, rozbierania się wcale nie ułatwia. Tudzież ubierania (spróbujcie nałożyć rajstopy na stojąco, kiedy w głowie nieco już szumi od procentów – tak, tak, podejmijcie to wyzwanie). Ale na poważnie – dodatkowe miejsce do siedzenia i spokojnego przebrania na pewno by się przydało. Zwłaszcza, że kilka osób stanowi tam już tłok.
Z szatni przechodzi się bezpośrednio do sali barowej. Zaraz po prawej jest przejście do palarni. Przy barze znajduje się kilka krzeseł, obok jedna duża kanapa i jedna mniejsza. Na końcu baru, po lewej stronie znajduje się wejście do niewielkiej salki cateringowej. I to na pewno warto podkreślić – jedzenie w Avarusie jest bardzo dobre. Zróżnicowane oraz na bieżąco uzupełnianie, nawet do późnych godzin nocnych, albo jak kto woli do wczesnoporannych.
Kameralnie
Avarus jest bardziej kameralnym klubem. Tutaj nie ma wielkich powierzchni, ukrytych zakamarków, tajemnych korytarzy. Nie. Tutaj oprócz jednego pokoju posiadającego możliwość zasłonięcia kotarą, wszystko dzieje się na widoku. Wchodząc do strefy zabaw, zobaczycie w niej kilka złączonych łóżek o różnej wysokości. Zwłaszcza osobom początkującym może to się spodobać, bowiem takie ulozenie daje możliwość bycia w środku zabawy, jednocześnie będąc „obok”. Każde łóżko, to jakby osobna przestrzeń do igraszek i tylko od decyzji uczestników zależy czy te przestrzenie się połączą. Obok, znajduje się również fotel ginekologiczny oraz pnące się w górę schodki, prowadzące do złotego krzesła przypominającego tron – idealnego do seksu oralnego. Wyobraźcie to sobie – jeden z partnerów robi dobrze językiem, zaś druga osoba może niczym król/królowa oddawać się oralnej rozkoszy, przy okazji obserwując jak bawią się inni. Bajka.
Za półprzezroczystą zasłoną znajduje się kolejne pomieszczenie składające się z ogromnego łoża, jeszcze jednego, ale mniejszego łóżka oraz erotycznej huśtawki. Zawieszone ukośnie na ścianie lustro potęguje wizualne doznania, zarówno dla obserwujących, jak i bawiących się. Wszystko urządzone ze smakiem i stylem.
Na mokro
Avarus posiada również strefę wellness. Dwie sauny, oprócz nich – duże, grupowe prysznice oraz baaaaaardzo fajne jacuzzi (ale o nim za chwilę). W okresie letnim, otwarty jest także balkon. Pamiętamy, jak kiedyś bzykaliśmy się na nim nago, patrząc z góry na przejeżdżające samochody i przechodzących ludzi. Bardzo intrygujące doświadczenie – polecam 😉 Teraz, z oczywistych względów pogodowych, balkon był zamknięty. A szkoda…
Pomimo tego, że wystrój lokalu się nie zmienił, to niestety zmieniła się jego atmosfera. Niegdyś Avarus był dla nas kwintesencją zmysłowości. Erotyką na najwyższym poziomie. Z głośników sączyła się nastrojowa, budząca pożądanie muzyka. Taka, że chciało się zamknąć oczy i odpłynąć w rytm poruszających się ciał. Teraz z głośników wydobywały się dźwięki funky i muzyki disco z lat 70 – tych. A wierzcie mi, ciężko robi się loda słysząc „One way ticket”. Oj, bardzo ciężko.
Również zaskoczyło nas, że panie wchodziły do strefy zabaw z torebkami, a niektórzy panowie w spodniach. Jedna z imprezowiczek nie miała malutkiej torebusi, tylko prawie worek na ziemniaki. Obsługa zaś w ogóle nie zwracała na to uwagi, skupiając się jedynie na serwowaniu drinków i dokładaniu jedzenia. Pod kątem utrzymania czystości, także nie zauważyliśmy, aby pracownicy zaglądali do zabawowych pomieszczeń, chociażby ze środkiem dezynfekującym, jak to kiedyś było robione.
Only you
Dla mnie jako kobiety najprzyjemniejszym momentem wieczoru było pójście do jacuzzi. Jedna z klubowiczek zdradziła mi pewien sekret. Otóż, zaraz przy wannie stoi figurka z postacią kobiety z napisem „Only you”. Wystarczy zwrócić się do tej figurki plecami i delikatnie wypiąć pupę. Tylko w tym miejscu, strumienie wody są tak ustawione, aby pieścić łechtaczkę. Jeszcze mi się nie zdarzyło, aby dojść w jacuzzi samodzielnie, a tutaj – ów strumienie doprowadziły mnie dwa razy. Doznania były tym pełniejsze, bo moje usta były wypełnione penisem Eryka. Lubię tak – pieszczenie cipki i oralna eksploracja. Zresztą, cóż począć – w ogóle lubię seks. Jakoś muszę z tym żyć 😉
Bez wątpienia Avarus jest miejscem wartym odwiedzenia, ale z racji tego, że my już mamy pewną skalę porównawczą – tym razem nieco nas zawiódł. Owszem pobawiliśmy się ze sobą. Owszem, pobawiliśmy się z inną parą, ale to nie był ten poziom zmysłowości, jakiego oczekiwaliśmy. Tym bardziej, że jest do jeden z najdroższych klubów w Berlinie, gdzie wejście dla pary kosztuje około 90 euro. Po prostu – wymagania idą w górę. I coraz bardziej utwierdzamy się w przekonaniu, że dla nas klubem idealnym, będzie klub stworzony od początku do końca przez nas.
Może kiedyś w przyszłości…
Tekst: Luiza i Eryk
Strona klubu: http://www.avarus-berlin.com/
PRZECZYTAJ: https://swingwithme.pl/tak-sie-bawilismy-w-insomnii/