Lelo lubi zaskakiwać – to już wszyscy, wiemy. Ta szwedzka firma wiedzie prym w tworzeniu innowacyjnych gadżetów erotycznych. Przetestowałam wiele zabawek służących przyjemności i kiedy pomyślę czy można coś jeszcze wymyśleć w tej dziedzinie, jestem równie przyjemnie zaskakiwana.
Pierwsze wrażenie
Obserwując zapowiedzi Dot, pomyślałam – jak taki cieniutki czubeczek ma przynieść mi rozkosz? Wszak moje wnętrze preferuje inne rozmiary. Myliłam się. Oj, jak bardzo się myliłam. Lelo przyzwyczaiło nas do luksusowych wrażeń od samego otwarcia pudełka. Aksamitny silikon, złocone zdobienia – to zapowiedzi nadchodzących doznań. Niczym obietnica namiętnego pocałunku…
Znacie mnie i wiecie, że testowane gadżety wywołują u mnie różne, poniekąd specyficzne skojarzenia. I jak tyko chwyciłam w dłoń Dot, wyobraziłam sobie, że jestem na sali operacyjnej i mówię: „Siostro, poproszę Dot. Tę pacjentkę trzeba natychmiast doprowadzić do orgazmu!” Dot wygląda, jak precyzyjne narzędzie chirurgiczne. Zaprojektowany tak, by trafić w punkt. Ten punkt, którego tak intensywnie szukasz. Punkt, za którym goniłaś niczym Alicja z krainy Czarów za króliczkiem. Tak blisko, a tak daleko…
Zaskocz mnie
„Nie da rady” – przyznaję się bez bicia, że właśnie tak pomyślałam. Bowiem jak takie drobne coś, może mnie przenieść w inny wymiar uniesień. Ale, ale! Powiadają, że diabeł tkwi w szczegółach, zatem Dot to szatan w silikonowej postaci. Otóż wcześniej wspomniana końcówka nie jest jedynie drgającą pałeczką. Ona potrafi znacznie więcej.
W seksie, podobnie jak w innych dziedzinach życia, może zacząć się nudzić. Zwłaszcza, gdy para ma za sobą długi staż i jeszcze większy bagaż doświadczeń. Wówczas chęć eksperymentowania spada na dalszy plan, przegrywając z potrzebą odpoczynku. albo zwykłych przytulasów (chociaż ja należę do tych osób, dla których przytulanie to kwintesencja bliskości). Prawda jest taka, że im dłużej ludzie ze sobą są, tym bardziej powinni o siebie w związku zabiegać. Dbać, zaskakiwać, robić miłe niespodzianki.
Dot jest taką miłą niespodzianką. By wywołać efekt zaskoczenia, Lelo opracowało technologię Infinite Loop. Z pewnością kojarzycie symbol nieskończoności. Jak nie z lekcji matematyki, to z biżuteryjnych dodatków. Można rzec, że jest on widoczny na każdym kroku. Sama też noszę bransoletkę z tą symboliką. Czemu? Bo jestem stałą w uczuciach, kreatywną duszą i czasami, gdy brakuje mi weny lubię sobie myśleć o tym, co było i o tym, co jeszcze przede mną, a wtedy teksty samoistnie układają się w głowie. Angielskie słowo „Infinity” wywodzi się od łacińskiego ,,Infinites”, oznaczającego bezmiar. A czy pożądanie ma swoje granice? Czy warto zatrzymywać drzemiące w nas pragnienia?
Nieskończenie…
Nieco poniosło mnie filozoficznie, ale przecież seks to nie tylko cielesność, lecz forma spełnienia na wielu poziomach. Wróćmy jednak do Dot i wyjaśnienia cóż ma wspólnego z nieskończonością. Dzięki stymulacji sonicznej oferowanej przez Sonę oraz Silę, poniekąd przyzwyczaiłam swą łechtaczkę do określonego sposobu pieszczenia i przyznam, że to był błąd. Bowiem szybkość oraz intensywność orgazmów sprawiły, że nie potrzebowałam niczego więcej. Po co zmieniać coś, co jest dobre? Tylko później trudniej było mi osiągnąć szczyt, gdy nie miałam tych zabawek pod ręką (oczywiście nic nie zastąpi mojego męża, ale przecież trzeba sobie radzić, kiedy mamy krótkie rozłąki ze względu na pracę). Dot oferuje kompletnie inną metodę doprowadzania. Elastyczna końcówka porusza się po linii odwróconej ósemki, otulając dany punkt przyjemnością. Wierzcie mi, to jest coś totalnie odmiennego od dotychczas przeze mnie testowanym gadżetów. I tak, Dot dał radę. Zabrał mnie na szczyt już wielokrotnie i myślę, że jeszcze wiele wędrówek przed nami.
Bez wątpienia atutem Dot jest jego lekkość, bowiem waży zaledwie 98 gramów, a to naprawdę mało. Dzięki temu można skupić się na eksplorowaniu swojego wnętrza, zamiast siłowaniu są z utrzymaniem urządzenia w dłoni. Jest również cichy, co umożliwia dyskretną zabawę. No i wodoodporny, czyli to co tygryski lubią najbardziej. Ostatnio zabrałam go ze sobą do kąpieli i gdy bąbelki już się ulotniły z piany, jednoznacznie stwierdziłam, że za rzadko biorę kąpiel. Muszę to zmienić i niech to będzie moje postanowienie noworoczne.
W duecie
Dot ma genialne zastosowanie nie tylko do pieszczenia kobiecego wnętrza. Otóż okazało się i to całkiem przypadkiem, iż doskonale sprawdza się do stymulacji sutków. Moje piersi należą do tych lubiących delikatne traktowanie. Nawet jak jestem mocno podniecona, to nie przepadam za agresywniejszym traktowaniem moich wypukłości. Dot dostarczył mi rozkosznego łaskotania. Ale pewnego samotnego wieczoru postanowiłam wypróbować wibracyjny duet. Przytknęłam Dot do sutków, zaś w moją cipkę zanurzyłam Soraya Wave, także od Lelo. Podsumuję to jednym zdaniem – sąsiedzi z pewnością mnie słyszeli.
Bez wątpienia warto urozmaicić swoją erotyczną kolekcję o Dot. Ta zabawka sprawdza się zarówno do igraszek solo, jak i w połączeniu z innym wibrującym towarzyszem. A! Z tego wszystkiego zapomniałam napisać o samych wibracjach. Dot posiada osiem trybów wibracji, każdy o regulowanym stopniu intensywności, więc z łatwością odnajdziecie coś dla siebie. Tradycyjnie, do dyspozycji są trzy przyciski środkowy do zmiany trybów, dwa pozostałe do ustawienia odpowiedniej mocy wibracji. Dot jest dostępny w trzech wersach kolorystycznych: różowej, morskiej oraz fioletowej.
I jest do kupienia TUTAJ, razem z innymi produktami w fajnej, walentynkowej promocji.
Tekst: Luiza
Recenzja przygotowana we współpracy z firmą Lelo.
___
Teraz Twoja kolej! Dołącz do naszej swingerskiej społeczności!
Facebook: https://www.facebook.com/SwingWithMeBlog/
Grupa na FB: https://www.facebook.com/groups/164573377243615
Discord: https://discord.gg/sthJtZnXfZ
Instagram: https://www.instagram.com/swingwithme_blog/
Zbiornik: https://zbiornik.com/Swing_with_me_blog
Newsletter: https://swingwithme.pl/newsletter/
___
Jeżeli masz ochotę wspierać nas w tym, co robimy – to możesz zrobić to tutaj:
Dziękujemy!