- Eryk, musisz obejrzeć ze mną film?
- Znowu jakiś gniot o swingu?
- Nie wiem, przekonamy się.
„Im więcej, tym przyjemniej” – to kolejna propozycja Netflix na rozgrzanie podczas zimowych nocy. Przyznaję bez bicia – myślałam, że znów zmarnuję czas. Mało tego, do marnowania czasu wciągnęłam męża. I jakże to było miłe zaskoczenie, że wreszcie pojawił się dobry film poruszający swingerską tematykę, a my spędziliśmy przyjemnie wieczór.
Różnorodność historii
Kilka historii, mających wspólny mianownik. Każdy z bohaterów miał pragnienie… iść za pragnieniem.
I tak poznajemy:
- dwie pary przyjaciół, w których męski pierwiastek postanowił zainicjować seksualną wymianę,
- zagubioną przyszłą pannę młodą, którą na dzień przed ślubem dopada strach, czy aby na pewno bzykać z jednym mężczyzną,
- geja lubiącego anonimowe zabawy w glory hole, gdyż anonimowość chroni przed zaangażowaniem,
- parę, która przyszła po raz pierwszy do klubu w poszukiwaniu kochanków, ewidentnie przeżywającą jakiś kryzys,
- zapracowanego korpo pracownika, który zapomniał o szaleńczej młodości w zamian za wchodzenie w tyłek szefowi.
Na pierwszy rzut oka – fabuła tandetna, schematyczna i bardzo przewidywalna. Błąd. Zdecydowanie czuć, że albo reżyser albo scenarzysta obracał się w klimacie swingu, gdyż przedstawione w filmie historie są najzwyczajniej autentyczne. Każdy, kto jest w świecie swingu jest od jakiegoś czasu, odczuje, że dialogi to nie zmyślone rozmowy, na siłę podciągane do bycia kontrowersyjnymi. Bo w swingu nie można być prawdziwym, jeżeli nie przeżyło się prawdziwych emocji związanych z seksualnymi doświadczeniami.
Punkty do przemyślenia
Poza tym, „Im więcej, tym przyjemniej”, to całkiem zgrabny komediodramat. Można się i pośmiać, jak i oddać chwilowej refleksji. A z pewnością, po obejrzeniu, jest o czym rozmawiać.
Bo czy warto robić coś na siłę, gdy nie przedyskutowało się wrażliwych tematów z drugą połówką?
Czy koniecznie ilością zaliczonych partnerów należy udowadniać sobie seksualną wartość?
Czy mając za sobą nieudany związek najlepiej nie zaczynać kolejna?
Czy przyjaźń może przerodzić się w erotyczną relację?
Czy monogamia jest wpisana w ludzką naturę?
Film ten wywołał ciekawą dyskusję w naszej grupie na FB „Rozmowy (nie) kontrolowane”, gdyż pojawił się w nim wątek… kazirodczy (PRZECZYTAJ). Jedni grupowicze stanowczo potępiali taką relację, inni wykazywali zrozumienie dla przedstawionej w filmie relacji. A jakie jest nasze zdanie? Nie potępiamy, nie gloryfikujemy. Wychodzimy z założenia, że jeżeli dwoje dorosłych ludzi świadomie godzi się na bliskość, to jest to i wyłącznie ich wybór, ich decyzje, ich konsekwencje. Większość społeczeństwa stygmatyzuje swingersów, ukazując ich zachowania jako normatywną apokalipsę. Tak łatwo się ocenia, a tak trudno jest spróbować zrozumieć. A my właśnie lubimy docierać do jądra ukrytych fantazji, zarówno swoich, jak i innych. Wyznajemy zasadę, że nie każdy robi, to co lubi, o ile przy tym nikogo nie krzywdzi.
Jako rekomendację do obejrzenia zamieścimy zdjęcie komentarza z serwisu Filmweb, który niezmiernie nas rozbawił:
Podsumowując, „Im więcej, tym przyjemniej” – fajny film, z intrygującymi wątkami. Ba! Nawet z ciekawymi cytatami do zapamiętania. Nam się podobał i szczerze go polecamy!
Tekst: Luiza
PRZECZYTAJ: https://swingwithme.pl/nowosc-recenzja/