To nie będzie recenzja filmu erotycznego ani nawet filmu z gorącymi pocałunkami. Nie, to będzie krótka opowieść o filmie, który pozostawił dużo niedomówień w mojej głowie. A ja lubię stan zawieszenia, gdy podczas napisów końcowych, mogę pozostać z chaosem myśli. Bo z każdego chaosu prędzej czy później wyłania się jakiś porządek.
„Ona”/„Her” – tak brzmi tytuł film, na który trafiliśmy przypadkowo, szukając czegoś ciekawego do obejrzenia na małym ekranie. I tak przeglądając ramówkę na HBO zaintrygował nas pewien opis. Rozłożyliśmy kanapę w salonie, zaopatrzyliśmy się we wszystko co potrzebne do oglądania filmu: piwko/tudzież drink, chipsy i oczywiście czekolada dla przełamania smaku (tak, tak, smaki też lubimy wymieniać). Gorąca herbata również była w pakiecie, bo przecież dla mnie wieczór bez herbaty, to wieczór stracony. I tak przygotowani wcisnęliśmy play.
Theodore Twombly (Joaquin Phoenix) – to mężczyzna po przejściach. Niedawno rozstał się z żoną, ale nie chce podpisać papierów rozwodowych, wciąż wierząc, że może jeszcze coś uda się uratować. Pracuje w firmie BeautifulHandwrittenLetters.com tworzącej romantyczne i emocjonalne listy na zamówienie potrzebne na różne okazje. Mieszka sam w pięknym apartamencie z jeszcze piękniejszym widokiem na panoramę miasta i dającym poczucie anonimowości. Nawet rolety nie są potrzebne w oknach – być wśród ludzi, jednocześnie nie będąc z nimi. Bliskość na dystans.
Zawsze i na zawsze
Pisząc historie dla innych, samotność zaczyna coraz bardziej mu doskwierać. Nieco futurystyczna rzeczywistość otwiera jednak nowe możliwości. Przypadkowo natrafia na reklamę innowacyjnego systemu komputerowego, mającego rozpoznawać potrzeby użytkownika, by jak najlepiej je później zaspokajać. I tak w jego życie wkracza Samantha. Staje się jego wirtualną asystentką – ogarnia jego korespondencję, połączenia telefoniczne, przypomina mu o spotkaniach. Szybko jednak okazuje się, że Samantha jest czymś więcej niż oprogramowaniem. Jest ciekawa świata, ludzkich emocji, zawiłości relacji. Obserwuje, analizuje, wyciąga wnioski. I co najważniejsze – po prostu jest. Jest ZAWSZE, kiedy on tego potrzebuje. Wystarczy, że do niej zadzwoni, a ona na niego czeka. Z czasem ich rozmowy stają się bardziej intymne, wręcz uczuciowe i erotyczne. Chociaż nie ma między nimi fizycznej namacalności, to zaczynają stanowić nietypową parę…
Jak to się skończy
Tradycyjnie nie będę spoilerować, ale ten film poniekąd namawia do refleksji, czy przedstawiona historia jest oby na pewno tak daleka od dzisiejszych czasów? Już teraz ludzie wybierają bezpieczne układy, do który zawsze łatwo wejść i jeszcze prędzej się z nich wyplątać. Taki związek bez związku. Zaspokojenie potrzeb, chwilowe pożegnanie z samotnością. Bez zobowiązań, kredytów, podpisów na akcie małżeństwa, bez asygnacji własności. Każdy należy do każdego i jednocześnie do nikogo.
Dlaczego warto jeszcze obejrzeć ten film? Ze względu na Scarlett Johansson. To ją słyszymy jako Samanthę i chociaż nie zobaczycie jej na ekranie, to z pewnością jej głos na długo pozostanie w Waszej pamięci. Niby wirtualny, a jednak prawdziwy i intrygujący.
Zwiastun:
Ścieżka dźwiękowa do posłuchania:
https://open.spotify.com/playlist/2czlUyu7FcETC5qzMxPJx3
Tekst: Luiza
PRZECZYTAJ: https://swingwithme.pl/duke-of-burgundy-reguly-pozadania/