Site Loader

Coś się we mnie zepsuło, pogubiło, poplątało. Świat swingu fascynuje mnie, ale jednocześnie odpycha. Nie pasuje do mojej wyidealizowanej wizji cielesnego łączenia się. Czy mam porzucić swe pragnienia na rzecz masowej seksualnej konsumpcji czy dążyć za swoimi fantazjami pełnymi zmysłowości?

Nie potrafię odnaleźć się na dużych imprezach. Niby dzieje się na nich wiele, ale dla mnie nie dzieje się nic. Nie kręcą mnie klimaty oddawania siebie każdemu po kolei, dodawania sobie odwagi nadmierną dawką alkoholu tudzież innymi używkami, robienia loda na parkiecie, tak by wszyscy widzieli. Obserwuję, analizuję i odczuwam, jak włącza się we mnie coraz większa blokada. Jednocześnie czuję, jak ktoś nagle bez pytania wkłada mi rękę pod sukienkę. Ot, tak. W końcu jestem w klubie swingerskim, więc nadmuchane samce alfa mają wrażenie, że mogą zrobić ze mną wszystko co chcą. Ręka zaciska mi się w pięść, a przez usta przechodzą niecenzuralne słowa. Zdezorientowany koleś patrzy na mnie, nie przestając rzuć gumy. Zdziwiony odchodzi i tą samą rękę wsuwa między uda innej kobiety. Ona nie odmówiła.

Na chwilę schodzę do szatni. Jedna para zbiera się do wyjścia. Zagajam rozmowę:

– Idziecie już?

– Tak, bo ile można się ruchać. Cipa mnie już boli.

Nie kontynuuję wątku bolącej cipy. Wracam do męża. Po drodze mijam dwóch singli i mimowolnie słyszę ich dialog:

– Ile dziś zaliczyłeś?

– Stary, pięć babek udało mi się dziś wypierdolić. A tobie jak poszło?

– Ech, tylko trzy dały mi dziś dupy. Słaby wieczór.

Nie mam ochoty już na nic. Nawet na ukradkowe podglądanie, będące częstą motywacją do przyszłych tekstów. Zrezygnowana siadam na kanapie, wtulając się w Eryka.

– Co z tobą? – pyta.

– Nic. Szukam siebie – odpowiadam.

***

Pogubiłam się w tym swingu. Zastanawiam się czy to może ze mną jest coś nie tak, skoro tak bardzo nie pasuję do reszty? A ja marzę o wieczorach spędzanych w seksualnych trójkątach czy czworokątach, kiedy to noc miesza się z dniem. Zasypiać między rozpalonymi ciałami i budzić się z rozmazanym makijażem, jako świadectwem dzikości zespolenia. Czuć się wolna, swobodna, frywolna i naturalna. Nie być na pokaz, być dla siebie. Śmiać się, cieszyć, kochać się z mężem, patrzeć jak on zaspokaja się w innej, samej oddawać się kochankowi czy kochance, dawać i brać przyjemność. Nieśpiesznie, zmysłowo, zatrzymując czas pocałunkami i dotykiem…

Wiem, że jest to możliwe, bo już to przeżywaliśmy. Wychodziliśmy z hotelowego pokoju nasyceni erotyzmem, celebrując sztukę kochania. Było nam dobrze. I chcę do tego wrócić. Bardzo chcę…

***

Nie dzielę swingersów na lepszych i gorszych, bo swing polega na innym dzieleniu. Na dzieleniu się sobą. Jedni lubią gangbangi, inni stawiają na kameralność. Oba te światy łączą się i rozdzielają jednocześnie.

Podobnie jest ze mną. Lubię na słodko. Lubię na ostro. Dawkuję sobie różnorodność, ale żeby oddać się zapomnieniu potrzebuję relacji. Rozmowy, flirtu, budowania napięcia, atmosfery oczekiwania, gry spojrzeń, pieszczot eksplorujących granice wyzwolenia.

Ponoć żeby się odnaleźć, trzeba się zgubić. Ja teraz jestem na rozstaju, otoczona znakami zapytania. Wiem, że znajdę na nie odpowiedź, ale muszę dać sobie czas. Poukładać myśli będące w chaosie, zajrzeć w głąb swych pragnień, a przede wszystkim – wysłuchać siebie.

Tekst: Luiza

PRZECZYTAJ: https://swingwithme.pl/za-co-uwielbiamy-swing/

Niech inni też się o nas dowiedzą :)