Site Loader

G-VIBE MINI – to nie jest erotyczna nowość na rynku gadżetów, ale z racji tego, że otrzymaliśmy kilka zapytań czy testowaliśmy tę mini zabaweczkę, postanowiliśmy sprawdzić, jak ów rozkoszny króliczek sprawdza się w praktyce.

Pierwsze wrażenie

G-Vibe Mini, podobnie jak testowany przez nas Gpop2 (PRZECZYTAJ RECENZJĘ) jest zapakowany w estetyczną tubę, którą z powodzeniem możecie sobie zachować na przechowywanie ulubionych drobiazgów. W środku, oprócz wibratora, znajdziecie również kabelek ładujący oraz woreczek ułatwiający przechowywanie (czego zabrakło w Gbulb). Czyli, to co powinno być, to jest. Silikon medyczny pokrywający gadżet jest doprawdy bardzo miły w dotyku, że aż ma się ochotę miziać i miziać króliczka. Ponadto, jak na mini przystało, dzięki niewielkiemu rozmiarowi, gadżet idealnie mieści się w dłoni.

Obsługa

Obsługa G-Vibe Mini jest bardzo intuicyjna. Do nawigowania mamy trzy przyciski: „+” oraz „-” służące do wyboru skali intensywności, oraz środkowy przycisk do wyboru trybu. A trybów wibracji jest aż sześć, a to całkiem dużo jak na takie maleństwo. Zdecydowanym plusem oraz wyróżnikiem na tle innych gadżetów jest możliwość skalowania intensywności każdego trybu. Zazwyczaj to tryb jednostajny był wzbogacany w tę opcję, a reszta działała w jednym, określonym zakresie. G-vibe Mini zmienia ten trend, pozwalając zwiększać lub zmniejszać doznania niezależnie od wybranej opcji. Lubię to. I to bardzo!

Cii…

Tutaj nie ma co się rozpisywać – śmiało mogę stwierdzić, że G-Vibe Mini jest jednym z najbardziej cichych wibratorów, jakie posiadam w swojej kolekcji. Nawet na najwyższych obrotach jest dyskretny niczym trzepot skrzydeł kolibra. Zatem, gdy najdzie Was ochota na baraszkowanie solo, a nie będziecie chciały budzić śpiącego obok partnera, króliczek będzie czekał w gotowości w Waszej sypialnianej szafce. Przyznam, że czasami, gdy dopada mnie bezsenność, podarowanie sobie orgazmu jest skutecznym sposobem na osiągnięcie stanu błogości i spokojny sen. Teraz wreszcie mam towarzysza, który ułatwi mi to zadanie. Zaś wiadomo, że przespana noc = udany dzień, więc jestem przekonana, że moja przyjaźń z króliczkiem będzie trwała długo. Zwłaszcza, że na dodatek jest wodoodporny, co również bardzo sobie cenię. Zwłaszcza podczas wyjazdów służbowych, kiedy stres zawodowymi obowiązkami, potrafi przytłoczyć. Wówczas krople ciepłej wody na ciele i wibracje od wewnątrz potrafią zdziałać cuda.

Co tu wybrać?

Elastyczność G-Vibe Mini pozwala na wiele. Nawet na bardzo wiele. Giętkie uszka króliczka umożliwiają dotarcie do ulubionych miejsc. Mi najbardziej przypadła jednoczesna stymulacja łechtaczki oraz wejścia do pochwy, jak i delikatne ściskanie wibrującymi końcówkami samej łechtaczki.

Powolny, dogłębny orgazm, który ostatnio cenię sobie bardziej niż szybkie zaspokojenie…

Jeżeli lubicie stymulację sutków, to G-Vibe Mini również sprawdzi się w tej roli. Delikatne wibracje wywołują przyjemne mrowienie i przygotowują ciało oraz umysł na dalsze doznania. Doskonałe preludium rozkosznej melodii.

Jeśli Wasz mężczyzna jest otwarty na łóżkowe eksperymenty, to spróbujcie „uszkowych” pieszczot jąder oraz wzdłuż penisa. Efekt może zaskoczyć 😉

 

WAŻNE!

Wpisując kod promocyjny SWINGWITHME otrzymacie 10% rabatu. Co istotne – promocje łączą się ze sobą, zatem jeśli jakiś produkt jest obecnie w promocji, wpisując kod, otrzymujecie dodatkową zniżkę. I dostawa też jest darmowa.

Tekst: Luiza

Niech inni też się o nas dowiedzą :)

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *