W zasadzie miałam nie pisać tej recenzji, ale znów zwyciężyła chęć zaprezentowania Wam książki… nijakiej. „Piętno” autorstwa Sandry Stawińskiej – z założenia opowieść o zdradzie. W praktyce – opowieść o niczym.
Jeżeli jednak będziecie mieli chęć sięgnąć po „Piętno”, to nie czytajcie dalej recenzji, gdyż jej fabuła zostanie podana jak chłodne danie na talerzu. Bo inaczej po prostu się nie da.
Trójkąty i kwadraty
Klasyczny trójkąt – mąż, żona i kochanka. Andrzej Lisicki – przykładna głowa rodziny, pracujący w korpo klimacie. Szef, który ma swoją szefową. Ale ma też sekretarkę. Nie, to nie z sekretarką będzie miał romans, to byłoby zbyt oczywiste. Nie zobowiązujące numerki czyni z koleżanką z działu analiz – Haliną, lubiącą bardzo dogłębne i wnikliwe analizy. Uprawiają mechaniczny seks na biurku, a potem szukają zaginionych kartek.
Helena – zanim zatrudniła się w firmie Andrzeja, uwodziła mężczyzn w celach materialnych. Oni pragnęli jej, ona pożądała tego, co posiadają. Ale pewnego dnia trzasnął ją piorun zauroczenia. Andrzej wydawał jej się taki inny, taki nie do zdobycia… Czyli kolejny fabularny klasyk.
Ania – żona i najsłabsze ogniwo w tym pechowym układzie. Kobieta bez wyrazu i ambicji, spełniająca się jako matka. Syn jest jej oczkiem w głowie, tak bardzo upragnionym i wyczekanym. Przez długi czas nie mogła zajść w ciążę, ale podróż poślubna na Karaiby zdziałała cuda. Wrócili w powiększonym pakiecie. Ich życie się odmieniło.
Cóż za niespodzianka!
Zaskakująco Helenie przestaje wystarczać być wyłącznie kochanką. Pragnie posiadać Andrzeja na wyłączność.
„Dotąd rodzina była na pierwszym miejscu. Ona na drugim. Marzyła o dniu, w którym wstąpi na najwyższe podium. I choć oznaczało to pierwsze miejsce ex aequo, była coraz bliżej swego celu…”
Zaś Andrzej jak potulny baranek daje się nabrać na babskie sztuczki, lawirując między prawdą i kłamstwem. Zwłaszcza, że żona w łóżku była nudna i przewidywalna. Helena dawała mu nieznaną rozkosz, pozwalała na spełnianie erotycznych fantazji, była dostępna o każdej porze dnia i nocy.
„Nigdy wcześniej czegoś podobnego nie doświadczył. Seks oralny widział wyłącznie na filmach, które z kumplami oglądał w akademiku. Nigdy nie śmiał prosić o taką przyjemność Ani. Uważał, że „to” robią wyłącznie dziwki, aktorki porno i wyuzdane panienki. Ania była zbyt czysta, zbyt niewinna i zbyt dobra.”
Sytuacja zaczęła się komplikować, gdy do układu dołącza Elwira, przełożona Andrzeja. Nie umiejąca sobie radzić z upływającym czasem, kobieta szuka potwierdzenia swej atrakcyjności w przygodnych romansach z młodszymi kochankami. Andrzej miał być jej kolejną ofiarą. Pod pretekstem delegacji do Holandii ma zamiar uwieść żonatego mężczyznę, by wstawić jego podobiznę do gabloty ze zdobytymi kochankami. Czy uda jej się wcielić w życie misterny plan?
I swing, i sekretarka.
Dla urozmaicenia jakże rozwiniętej akcji, pisarka postanowiła dodać pikanterii wspominając w kilku zdaniach o swingu. No tak, skoro nie masz pomysłu na coś kontrowersyjnego, pieprznij motyw ze swingowaniem. To przecież zawsze wywołuje rumieńce na niewinnych licach czytelniczek. I tak o swingu wypowiadał się barman jednego z holenderskich pubów:
„Ja przychodzę tu jako singiel i tak, lubię to robić z tyloma, ilu dam radę – uśmiechnął się – Mam tylko taką schizę, że kobiety muszą być młode i gładko wygolone. Cóż… tak już mam. W większości jednak przeważają pary, zresztą głównie małżeństwa.”
Zakończenie książki jest dosłownie z dupy, bo napisane jest z perspektywy wspominanej wcześniej sekretarki Lisieckiego. Jej postać w powieści nie odgrywała żadnej roli, aż tu nagle bach! – mamy epilog w jej wykonaniu i to jeszcze w stylistyce pozostawiającej wiele do życzenia. Takie zaskoczenie.
Podsumowując, ja przeczytałam ten erotyczny kicz, ale Wy go nie czytajcie. Niebawem zaprezentuję Wam znacznie ciekawsze propozycje książkowe. Ale jeżeli mimo wszystko macie ochotę zmierzyć się z „Piętnem”, to książka w wersji elektronicznej dostępna jest TUTAJ.
Tekst: Luiza
PRZECZYTAJ: https://swingwithme.pl/nimfomanka-ksiazka-recenzja/