Ona chce, on nie. Znów pragnienia zrodziły się z erotycznych fantazji. Tylko… co dalej?
Mam odpuścić?
Zacznę od razu, bo nie lubię się za bardzo rozpisywać. Mam 40 lat, mój mąż jest o 5 lat starszy. Obydwoje jesteśmy „po przejściach”. Mocno dostaliśmy w tyłek od naszych poprzednich partnerów, ale przypadek czy nie przypadek – los nas złączył. Od prawie 10 lat tworzymy patchworkową, acz szczęśliwą rodzinę, ale… No właśnie, zawsze musi być to pieprzone „ale”. Jakiś czas temu zaczęliśmy odważniej mówić o swoich fantazjach erotycznych, które bardzo podkręciły moją wyobraźnię. Chciałabym oddać się szaleństwu, spróbować nowych rzeczy, ale mój mąż zaczął nagle wycofywać się z wypowiedzianych słów, mówiąc, że przecież fantazje to tylko fantazje i niech fantazjami pozostaną. Ale, do cholery, na co mam czekać? Aż będę stara i brzydka, a moje poczucie atrakcyjności będzie bliskie zeru? Nie jestem może jakąś boginią piękności, ale wiem, że się podobam i że jak tylko włączę tryb „kokietka”, to mam powodzenie u mężczyzn. Nie chcę wymuszać żadnej decyzji na mężu, ale czuję, że teraz jest na to odpowiedni moment. Nie chcę też czekać do punktu w czasoprzestrzeni, że będzie za późno, a ja będę żałowała straconych chwil. Co robić? Odpuścić czy iść za głosem serca?
Wspólny głos
Najlepiej byłoby, gdybyście obydwoje poszli za wspólnym głosem Waszego serca. Decyzje podejmowane bez akceptacji partnera, rzadko kiedy kończą się dobrze dla związku. Twój mąż nie musi czuć tego samego przypływu szaleństwa, co Ty. Być może puścił wodze fantazji w sypialni, nie licząc na ich chęć odzwierciedlenia w rzeczywistości. Zapewne zaskoczyłaś go nagłym przypływem pragnień, o ile wcześniej o nich nie rozmawialiście. On mógł się po prostu wystraszyć, co jest całkowicie zrozumiałe. Sama wspomniałaś, że obydwoje jesteście „po przejściach”, zatem nie zaczęliście swojego związku z czystą kartą, na której od początku zapisujecie swoją historię. Zapewne doświadczenia z przeszłości, oddziałują na to co jest tu i teraz. Bez zgłębienia tego tematu nie ma mowy o pójściu krok dalej. I to nie może być rozmowa na dwadzieścia minut, lecz to będzie rozmowa na długie godziny.
Doskonale też rozumiem Twoje obawy z upływem czasu, bo… sama je też odczuwam. Jak przeglądam zdjęcia, na których mam dwadzieścia lat, to aż nie mogę się nadziwić, jaką ja wtedy figurę miałam i jakie delikatne, wręcz dziewczęce rysy twarzy. Lecz wtedy absolutnie nie czułabym się gotowa na takie przekraczanie granic, na jakie pozwalam sobie teraz. Wówczas nie miałam takiej seksualnej pewności siebie, bowiem tak naprawdę wtedy dopiero poznawałam świat seksu. Natomiast dziś, kiedy świat nieco spowolnił przez pandemię, też mi towarzyszą obawy czy przekraczając próg klubu, będę czuła się seksownie jak wcześniej. Owszem, spotykamy się od czasu do czasu z ludźmi ze sprawdzonego grona, ale brakuje mi tej ekscytacji związanej z… niepewnością. Takim słodkim oczekiwaniem – kogo tam spotkamy i jak potoczy się noc.
Czy czuję zazdrość obserwując młodsze kobiety? Nie, choć przyznam, że czasami pozytywnie zazdroszczę jędrności ich skóry oraz nieco uroczej naiwności. Ale zdarzyło się wiele razy, że i przez nie byłam komplementowana, zatem wiek jest kwestią drugoplanową, o ile dobrze czujesz się sama ze sobą.
Czy decyzja o wejściu w świat swingu może być rozpatrywana w kategorii „za późno”? Tego nie wiem, ale wiem, że lepiej aby ona była podjęta ciut później niż ciut za wcześnie, bowiem czasem to „ciut” potrafi stanowić o przyszłości związku. Zaplanujcie sobie z mężem randkę, zmieńcie otoczenie do tej jakże ważnej rozmowy. Wybierzcie się na długi spacer, zapakujcie herbatę w termos (najlepiej herbatę z „wkładką”) 😉 I szczerze porozmawiajcie o Waszych seksualnych potrzebach, nie pomijając trudnych aspektów milczeniem, gdyż teraz tematy przemilczane, potem zakończą się wykrzyczeniem w kłótni. Lepiej od razu postawić na szczerość niż na szczerość udawaną dla świętego spokoju. Pamiętaj – razem możecie wszystko.
Tekst: Luiza
Fot. Jalarcon/Pixabay
PRZECZYTAJ: https://swingwithme.pl/nie-chce-juz-tego/